9 kwietnia 2017

Labirynt myśli #9


 
            Mimo mojego natarczywego pukania w drzwi, nie usłyszałam znajomego „proszę”, które od pięciu lat zapraszało mnie do królestwa Kiera. Zza drzwi nie dobiegały żadne odgłosy, choć wyczuwałam, że w pomieszczeniu znajduje się nie jedna, a dwie żywe istoty. Nie mogłam tylko zrozumieć, dlaczego ignorują moje miarowe pukanie w drzwi. Przez umysł przemknęła mi myśl, że przybyłam nie w porę i jestem teraz gościem niezbyt chcianym w tym miejscu. Poczułam ogarniającą mnie wściekłość. To był kolejny raz, gdy ustalony wcześniejszy schemat postępowania w Willi Obdarzonych, został mocno zaburzony. Nigdy nie zdarzyło się, abym nie została zaproszona do gabinetu. Zawsze drzwi otwierał mi ktoś z pomagierów Kiera, zanim jeszcze zdążyłam po raz drugi stuknąć dłonią o chropowatą powierzchnię drzwi. Wpuszczano mnie bez słowa do pomieszczenia, a ja wyczuwałam, że Kier oczekiwał mojej wizyty z niecierpliwością. Teraz było inaczej. Nikt nie chciał mnie w tym miejscu. Poczułam się odrzucona i całkowicie zagubiona. 



           Zatrzymałam dłoń w połowie ruchu i nieporadnie schowałam ją w kieszeń swojej rozciągniętej bluzy. Zagryzłam nerwowo dolną wargę, aż poczułam metaliczny smak krwi. Wahałam się jeszcze chwilę, a następnie stanowczo nacisnęłam klamkę od drzwi i nie napotykając żadnego oporu, otworzyłam je, wchodząc do gabinetu Kiera po raz pierwszy bez jego zgody.  

To co ujrzałam po przekroczeniu progu, sprawiło, że stanęłam w miejscu i poczułam zniesmaczenie. Kier siedział tak jak zawsze za swoim masywnym, mahoniowym biurkiem. Ubrany w elegancki garnitur ze świetnie dobranym krawatem, świadczącym o doskonałym wyczuciu stylu. Nowością natomiast była nachylającą się nad nim czerwono włosa piękność, którą widziałam w Willi po raz pierwszy. Opierając się o blat biurka dłonią, namiętnie całowała mojego zwierzchnika w usta, zupełnie nie zwracając uwagi na moje nagłe wejście.

 Gdy już skończyła pocałunek, oblizała leniwie swoje karminowe usta i z lubieżnym spojrzeniem pogłaskała mężczyznę po policzku. Zemdliło mnie, ale wciąż nie potrafiłam zareagować na to, co przed chwilą ujrzały moje oczy. Najchętniej wymazałabym z pamięci ten widok, ale przeczuwałam, że jeszcze przez kilka dni będzie mnie prześladować w najbardziej niespodziewanym momentach i przypominać, dlaczego nie powinnam wchodzić tam, gdzie mnie nie chcą widzieć. 

            Ognista piękność odsunęła się od Kiera, który zachowywał się jakby był w zupełnym amoku. Wyglądał jak ktoś mocno upity alkoholem. Delikatnie kołysał się w boki, błędnie patrząc przed siebie mglistym spojrzeniem. Wyczuwałam, że coś jest z nim nie tak, ale nie potrafiłam określić co. Nagle poderwał się gwałtownie z fotela, a jego wzrok oprzytomniał. Chrząknął i wytarł szybkim ruchem dłoni usta, zostawiając na swoim policzku jasną smugę z czerwonej szminki nieznajomej mi dziewczyny. Piękność zachowywała się zupełnie tak jakby nie zaskoczyła ją ta nagła zmiana w zachowaniu mężczyzny. Usiadła delikatnie na biurku i zarzuciła swobodnie nogę na nogę. Wypięła dumnie ogromne piersi przed siebie tak, abym zwróciła uwagę na jej błękitną suknię, która dopasowywała się perfekcyjnie do boskiego kobiecego ciała. Wyczuwałam nienaruszoną pewność siebie i nitkę prowokacji w emocjach nieznajomej, która skierowała swoje spojrzenie na mnie. 

- Serafino nie zapraszałem cię, więc dlaczego tu jesteś? – usłyszałam ostre pytanie, zadane przez chropowaty głos Kiera. Patrzył na mnie, a ja wyczuwałam fale złości galopujące od jego osoby do mnie. Poczułam się tak jak gdyby ktoś wbił mi w serce ostry sztylet i kręcił nim, próbując poszerzyć ranę, którą już mi zadał. 

- Myślałam, że zainteresują cię zdobyte przeze mnie informacje. – odpowiedziałam niepewnie, starając się wciąż walczyć z twardym, męskim spojrzeniem, które wierciło we mnie palącą dziurę. 

            Zamurowało mnie, gdy usłyszałam piskliwy śmiech. Chwilę później dołączył do niego anielski chichot czerwonowłosej piękności, która aby przypodobać się Kierowi, zaczęła go naśladować. Zabolała mnie reakcja mężczyzny. Poczułam się zupełnie niepotrzebna i upokorzona. To było dość niespodziewane uczucie, gdyż nie spodziewałam się, że tak bardzo przywiązałam się do tego, że moje zdanie było ważne dla właściciela Willi Obdarzonych. Zawszy byłam mu oddana i nigdy nie ukrywałam przed nim wiadomości o nowo przybyłych gościach, choć jednocześnie nie ufałam mu na tyle, aby powiedzieć całej prawdy o sobie. Wiedziałam też, że on także nie ufał całkowicie i mnie, ale mimo to współpracowaliśmy ze sobą. Ja dawałam mu potrzebne informacje, a on podarował mi kawałek miejsca, gdzie mogłam poczuć się bezpieczna i nietykalna. Nie rozumiałam więc, czemu śmiał się z moich słów do utraty tchu. Przestałam być już mu potrzebna?

- Nie możesz powiedzieć mi o Anayi i Simonie więcej niż wiem od nich samych. Niepotrzebnie się fatygowałaś. A teraz zejdź mi z oczu i pozwól, że będę kontynuował to, co zacząłem z Carmen. Wynocha! – głos Kiera był zimny i bezwzględny. Wiedziałam, że próbuje mnie zmusić do odejścia, lecz tym razem postanowiłam się sprzeciwić jego darowi. 

Stałam wciąż w tym samym miejscu, ale lęk i respekt, który wcześniej odczuwałam na widok tego mężczyzny, zaczął blednąć i zastąpiła go od dawna tłamszona nienawiść i wściekłość. Kierowi wydawało się, że moja osoba jest już mu niepotrzebna, a tym samym mogłam przestać żyć w złudnym poczuciu bezpieczeństwa, które do tej pory dawały mi ściany tego budynku. Będąc niepotrzebnym, znikałeś w niewytłumaczony sposób z tego miejsca. Ja nie miałam zamiaru tak po prostu dać się wymazać z pamięci mieszkańców Willi. Spojrzałam hardo na mężczyznę i tulącą się do niego piękność i zacisnęłam ze złości zęby. 

- A co z Eleną?  - zapytałam, patrząc na mężczyznę, który wciąż starał się swoim darem zmusić mnie do odejścia. 

- A co z nią nie tak? – zapytał chłodno, zaczynając coraz bardziej intensywnie mi się przyglądać. Zaczął rozumieć, że jego umiejętności nie wywierają na mnie żadnego wpływu. 

- Nie zastanawiasz się, gdzie ona jest? Co się z nią dzieje? I jak zareaguje na to, że przestała cię interesować? – przez chwilę ujrzałam cień niepewności, przemykający po jego twarzy, lecz bardzo szybko opanował się. Przyciągnął czerwonowłosą bliżej, chcąc pokazać mi, że jest jego własnością. 

- Elena już mnie nie obchodzi. – usłyszałam kłamstwo, które wydobyło się z jego ust. Seksowna piękność uśmiechnęła się z satysfakcją i złożyła na szyi mężczyzny karminowy pocałunek. Była tak naiwna, aby wierzyć, że Kier był w stanie zrezygnować z Eleny, którą kochał miłością młodzika, zakochanego po raz pierwszy. 

- A powinna. Zwłaszcza, gdy błąka się teraz w transie po zakurzonych pokojach budynku. – syknęłam i z pogardą rzuciłam im ostatnie spojrzenie. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pomieszczenia, zostawiając Kiera z wątpliwościami w myślach. 

 Właśnie zdobyłam kolejnych wrogów i nie wiedziałam jak mam przed nimi się bronić. Wyczuwałam, że będę potrzebować wsparcia. Musiałam odnaleźć Jeremiasza i przeprosić go za wcześniejszą sprzeczkę, a następnie przyjrzeć się tej całej sytuacji oraz nowym mieszkańcom z większą uwagą. Musiałam poznać zamiary Anayi oraz Simona, a także znaleźć odpowiedź na pytania, do czego dążył Kier i czym była ta przepowiednia, wypowiedziana w transie przez Elenę? Willa Obdarzonych zaczynała się kruszyć w fundamentach, a ja nie mogłam dać się przygnieść jej gruzami, gdy postanowi się w końcu zawalić.

4 komentarze:

  1. Zastanawia mnie zachowanie Kiera. Czemu olał Serafinę? Czemu nie chciał usłyszeć przynoszonych od niej informacji?
    I co to za babeczka, która tak namiętnie go całowała?
    Nie dziwię się, że dziewczyna poczuła się opuszczona i niepotrzebna. Jestem ciekawa, czy ta jej niesubordynacja przyniesie jakieś przykre konsekwencje w niedalekiej przyszłości.
    Aj, namnożyło mi się w głowie pytań, choć rozdział być zdecydowanie zbyt krótki! Świetnie napisany, ale pod względem długości czuję niedosyt.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Serafina postąpiła trochę głupio. Tak od razu dać się odkryć. Jeśli chce żyć, musi zacząć bardziej uważać, bo inaczej nie wróżę jej zbyt dobrze.
    Zachowam się jak dziecko: Kier jest głupi xD
    Nie podoba mi się gostek. Ciut krótkawy rozdział, ale pozostaje mi tylko czekać na kolejny. Pozdrowionka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jestem, wybacz, że po takim czasie, ale szkoła, inne rzeczy i brak czasu :v

    Kier mnie bardzo zastanawia. Niby wiem, że jest zimnym draniem i rządzi twardą ręką, żelazną wręcz, ale... jest taki intrygujący. Kocha Elenę, choć zabawia się z Carmen, która - tak myślę - że miała na niego jakiś wpływ.
    Zaskoczyło mnie, że Serafina postawiła się Kierowi, pozwalając mu tym samym domyśleć się, że jego dar na nią nie działa. Może i głupio, może i nie, ale moim zdaniem lepiej żeby nasz wróg o nas nie wiedział. Wiedza jest drugim słońcem, dla tych, którzy ją posiadają, jak mawiał Heraklit. Później się okaże do czego to doprowadzi.
    I wcale nie dziwię, że Serafina poczuła się niechciana. Ja bym na jej miejscu poczuła nawet strach skoro niepotrzebni znikają w niewyjaśnionych okolicznościach.
    Choć jestem pewna, że ona nie zniknie ;)
    Ogólnie czekam na Jeremiasza, lubię go. I mam nadzieję, że jakoś sobie to wyjaśnią z Serafiną.
    Na tajemnicze rodzeństwo jakoś specjalnie nie czekam, choć oboje mnie intrygują...
    Świetnie napisany rozdział!!! :D

    Pozdrawiam, weny i inspiracji :)
    anielskie-dusze.blogspot.com
    cieniste-senne-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwi mnie zachowanie Kiera. Skąd wiedział, że Serafina nie będzie mogła wyciągnąć z nich informacji? Sprawa z tą dwójką i postawa Kiera śmierdzi na kilometr. A najgorsze jest to, że Serafina nie bardzo ma się chyba komu zwierzyć i kogo poprosić o pomoc. Musi działać sama, tylko w jakim kierunku?
    Pozdrawiam i lecę do następnego ;-)

    OdpowiedzUsuń