1 marca 2017

Labirynt myśli #8

           Niepokój wzrastał we mnie z każdym uderzeniem serca. Mijałam zupełnie puste korytarze, zastanawiając się, dlaczego nikogo nie spotkałam po drodze. Jeszcze chwilę temu musiałabym się przeciskać pomiędzy przerażonymi spojrzeniami, a za moimi plecami podążałyby ludzkie, raniące szepty. A teraz otaczała mnie złowroga cisza, która stawała się coraz bardziej dusząca. Rozglądałam się wokół siebie lękliwie, zostawiając za sobą dziesiątki zamkniętych drzwi, za którymi mogło czaić się niebezpieczeństwo. Wchodząc po schodach, potknęłam się i niefortunnie uderzyłam w kolano, którym ochroniłam się przed całkowitym upadkiem. Rozmasowałam bolące mnie miejsce dłonią, wiedząc, że po tej małej przygodzie pozostanie mi widoczny siniak i odepchnęłam się od podłoża, wycierając rękę o własne ciuchy. Skrzywiłam się widząc, że brud z podłogi pozostawił na materiale ciemną smugę. 
 
Lekko kulejąc, weszłam na drugie piętro. Tu także korytarz pozostawał pusty. Nowością był mrok, który pochłaniał całą powierzchnię i wyolbrzymiał strachy, ukryte w kątach. Nie mogłam ocenić czy na zewnątrz nadeszła już noc, ponieważ w zasięgu mojego wzroku nie było żadnego okna. Same drzwi i puste ramy po obrazach, które przepadły już lata temu. Wzdrygnęłam się, słysząc cichy szmer, pochodzący z kierunku, w którym miałam się udać. Zacisnęłam dłonie i postanowiłam zwalczyć w sobie lęk, który zaburzał zrozumienie, otaczającej mnie rzeczywistości. Przegryzając z emocji dolna wargę, ruszyłam przed siebie, słysząc jak szmer przybiera na sile, aby następnie zmienić się w cichy, miarowy stukot butów o podłoże. Ktoś się do mnie zbliżał, a ja nie miałam najmniejszego zamiaru spotkać się z kimkolwiek. Przyjrzałam się najbliżej znajdującym się drzwiom. Prześwietliłam je pobieżnie swoim darem i nie odnajdując za nimi żadnej żywej, myślącej osoby, weszłam do pomieszczenia, którego wejścia tak pilnie strzegły. 

Duchota i zapach starego kurzu zaatakowały moje nozdrza, lecz nie zmierzałam narzekać, skoro to miejsce miało mnie uchronić przed niechcianym spotkaniem. Oparłam się o chropowatą powierzchnię drewnianych drzwi i wstrzymując oddech, wymacałam klucz i jednym, stanowczym ruchem przekręciłam go. Czekałam. 

Kroki przybrały na sile, aby chwilę potem ucichnąć. Czarne smugi przedarły się do mojej jaźni, a ja wiedziałam już, że osoba, przed którą udało mi się uciec, nie miała dobrych zamiarów. Delikatny język granatowego koloru podejrzliwie liznął mój dar, aby po sekundzie momentalnie wycofać się i zgasnąć. Klamka znajdująca się przy drzwiach zaczęła poruszać się nerwowo, ale drzwi nie drgnęły nawet na milimetr. W tym momencie cieszyłam się, że zapobiegawczo zamknęłam kluczem zamek, gdy tylko znalazłam się w tym dusznym i ciemnym miejscu. Osoba, znajdująca się na korytarzu, bardzo szybko zrezygnowała z przekroczenia progu tego miejsca i ruszyła dalej, ignorując własne podejrzenia i przeczucia. 

Odetchnęłam z ulgą i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Widziałam tylko niewyraźne zarysy mebli. Wszystko otaczała prawie namacalnie ciężka ciemność, ale tym razem nie bałam się. Trwałam w przekonaniu, że nikt poza mną nie znajduje się w tym miejscu. Nagle usłyszałam krótki wdech, zupełnie jakby ktoś wciągnął powietrze. Myślałam, że serce stanie mi w miejscu z przerażenia. Strach sparaliżował mnie od wewnątrz. Stałam, przytulona plecami do drzwi, a myśli szalały mi w głowie. Przecież nikogo nie wyczułam, więc dlaczego teraz słyszałam czyiś oddech. Może mój umysł był już tak oszalały ze niepokoju, że sam generował niepokojące dźwięki? To było bardzo możliwe.

Zamrugałam nerwowo, gdy ujrzałam przed sobą niebieską poświatę. Chwilę później zauważyłam znajomą twarz, lecz nie do końca mogłam skojarzyć do kogo należała. Usłyszałam ciche brzęczenie dzwoneczków, które brzmiały dla mnie jak kościelne dzwony. Ten dźwięk drażnił mnie, ale jednocześnie relaksował. Czułam jak paraliżujący strach opuszcza samoistnie moje ciało, zaczynałam postrzegać świat takim, jakim był, bez większego wyolbrzymiania tego, co nie istniało. Przyjrzałam się jeszcze raz delikatnie oświetlonej przez niebieskawą poświatę osobie i poznałam jej rysy twarzy od razu. 

- Elena? – wyszeptałam z niepokojem, odrywając swoje ciało od drewnianej powierzchni. Ruszyłam w stronę jasnowidzącej, ale ona zachowywała się zupełnie, jakby mnie nie dostrzegała. Patrzyła tępo przed siebie, a jej oczy błyszczały nienaturalnie. Nie uśmiechała się tak, jak zazwyczaj robiła to w moim towarzystwie. Nie otworzyła ramion w geście przywitania. Była taka obca, cicha, nienaturalna. Niebieskie światło przybrało na sile, oświetlając zakurzone pomieszczenie. Podeszłam do kobiety tak blisko, że mogłam dotknąć jej dłonią, lecz nie zrobiłam tego. Gdzieś wewnątrz poczułam, że to nie byłoby odpowiednie zachowanie. Pierwszy raz widziałam swoją przyjaciółkę w takim stanie, ale zorientowałam się, że nie mogę nic zrobić. Przykucnęłam przy niej i przyglądałam się nieobecnemu wyrazowi twarzy. Gdy drgnęła, przestraszona upadłam na podłogę, a krew w moich żyłach zaczęła szybciej krążyć. 

            Elena spojrzała na mnie pustym wzrokiem, a jej ciało zaczęło wić się niczym wąż. Brzęczenie dzwoneczków stało się miarowe, a mój puls stale wzrastał z kolejnym uderzeniem dźwięku. Nie miałam pojęcia, co dzieje się z moim ciałem. Nie rozumiałam nic z tego, co działo się w pokoju. Byłam zdezorientowana, ale nie niespokojna. Przeczuwałam, że nic nie grozi mi, gdy znajduję się koło kobiety. Moje serce ufało jej, więc ignorowałam ciche podszepty, każące mi uciekać z tego miejsca jak najszybciej. 

- Strzeż drogi do Władcy Darów. Jesteś Kluczem. Wiesz więcej niż inni. Oni nie mogą go odnaleźć. Zniszczą to, co powinno pozostać nienaruszone – z ust Eleny wydobył się nieznany głos, który powodował na moim ciele gęsia skórkę. Brzmiał zupełnie tak, jakby nie wydobywał się z ciała kobiety, lecz pojawił się samoistnie w moim umyśle. Nie miałam pojęcia, co do mnie mówi i jak mam to zrozumieć. 

- Nikt nie może stać przed innymi. Wszyscy są równi. Chroń Władcę. Okłamią go i wykorzystają do swoich celów. A wtedy nastąpi chaos. – głos dalej przemawiał do mnie, a ja nie potrafiłam się uwolnić od jego uroku. Byłam oczarowana, zatracałam się w nim. 

            Nagle wszystko ucichło. Dzwoneczki przestały grać, a niebieska poświata zgasła. Otoczyła mnie ciemność, a ja poczułam się tak, jakby ktoś wbił mi w serce ostrze. To nie był jednak pełen cierpienia ból, lecz poczucie odpowiedzialności za coś, czego nie rozumiałam. Wiedziałam, że będę posłuszna nieznanemu głosowi i zrobię, co tylko mogę, aby nie dopuścić do odnalezienia Władcy Darów. Nawet, jeśli nie wiedziałam, kim był i jak wyglądał. 

- Co ja tu robię? – usłyszałam zaniepokojony głos Eleny. Narastała w niej panika, którą musiałam szybko zdusić, aby nie wywołać niepotrzebnego zamieszania. Kolejnego z resztą z moim udziałem.
- Wszystko w porządku, El. Jestem obok. – uspokoiła się, poznając mój głos, choć nadal nie rozumiała, dlaczego znalazła się w tym miejscu. Przez chwilę wahałam się czy powiedzieć Elenie o tym, co usłyszałam, kiedy ona była w tym dziwnym transie. Bałam się, że fakt, iż nie potrafiła całkowicie zapanować nad własnym darem, przerazi ją i zdradzi wszystko Kierowi. Nie zdziwiłabym się, gdyby tak właśnie się stało. W końcu jasnowidząca bardzo kochała tego drania, nawet jeśli on nie potrafił się odwdzięczyć takim samym oddaniem i zaangażowaniem. 

Z drugiej strony nie chciałam okłamywać kobiety. Była zbyt bliska mojemu sercu, a ukrywanie przed nią zaistniałej sytuacji, byłoby dla mojego sumienia ogromnym ciężarem, który utrudniłby mi tylko normalne funkcjonowanie. Dlatego, mimo obawy przed wyjawieniem tego wszystkiego najmniej odpowiedniemu człowiekowi, postanowiłam opowiedzieć wszystko Elenie i poprosić, aby zachowała to dla siebie. 

- Serafina? – kobieta niespokojnie zaczęła się poruszać, próbując wstać z podłogi. Słysząc jej jęki, pomyślałam, że spędziła w takiej pozycji kilka godzin. Zaniepokoiłam się i zastanawiałam co sprawiło, że kobieta wpadła w taki trans. 

- Miałaś widzenie – odpowiedziałam spokojnie. Podniosłam się z podłogi i machinalnie strzepałam kurz z ubrań, dając Elenie czas na oswojenie się z moimi słowami. Odsunęłam się od niej i zaczęłam szukać dotykiem włącznika światła, a gdy go znalazłam, włączyłam go, a pokój zalało jasne, rażące światło. Zmrużyłam oczy i potarłam je dłońmi. Odwróciłam się w stronę Eleny i wstrzymałam oddech. Jasnowidząca cała pokryta była grubą warstwą kurzu, zupełnie jakby spędziła w tym miejscu nie godziny lecz dziesiątki lat. – Eleno, od kiedy tu siedzisz?

- Od kiedy? – powtórzyła bezwiednie za mną i zamilkła, zastanawiając się przez kilka sekund, które dla mnie ciągły się w nieskończoność. – W sumie to nawet nie pamiętam, jak znalazłam się w tym miejscu. Ostatnie, co robiłam, to uspokajanie ciebie wtedy, gdy tak szaleńczo pędziłaś przez korytarz i prawie staranowałaś grupkę niczego winnych pielęgniarek. 

Poczułam jak krew zastyga mi w żyłach. Tak długa utrata kontaktu z rzeczywistością była czymś nienormalnym. 

- Lepiej usiądź – wskazałam kobiecie krzesło, stojące niedaleko nas. Elena podeszła do niego i dłonią starła kurz z siedziska, zupełnie nieświadoma, że taka odrobina kurzu zupełnie nie zrobi różnicy na jej mocno ubrudzonym ciele. Gdy usiadła, zbliżyłam się do niej i złapałam za dłoń, po czym wyszeptałam: - Od tamtego momentu minęły ponad dwadzieścia cztery godziny.  

- Co? Naprawdę? – Elena spojrzała na mnie, zupełnie jakby myślała, że ją okłamuję. Poderwała się z krzesła i zaczęła nerwowo chodzić po wolnej od starości części pokoju. Jej myśli wirowały i kłębiły się w głowie, tworząc dla mnie nielogiczną układankę. 

            Nagle stanęła w miejscu i wbiła swoje spojrzenie w moją osobę. Gdybym nie znała jej tak dobrze, pomyślałabym, że szykuje dla mnie szubienicę na podwórku. 

- Takie długie widzenie to coś poważnego – powiedziała chłodnym tonem głosu, a jej spojrzenie stało się intensywniejsze. – Czy powiedziałam coś, co dotyczyło twojej osoby?
- Trudno stwierdzić. Mamrotałaś coś o jakimś Kluczu, Władcy Darów, ale nie padło moje imię, więc nie wiem, kogo dotyczyła twoja przepowiednia.
- Przepowiednia? – Elena przestała wpatrywać się we mnie i potarła dłonią podbródek, wpadając w zadumę nad moimi słowami. Chwilę później zacisnęła dłoń w pięść i odwróciła się do mnie plecami. – Cokolwiek usłyszałaś, weź sobie do serca. Bogom nie należy się przeciwstawiać. 

            Podeszła do drzwi, usłyszałam zgrzyt otwieranego zamka i sekundę później zostałam sama w pomieszczeniu, zupełnie nie wiedząc, co mam myśleć o tym spotkaniu. Coraz więcej dziwnych rzeczy działo się wokół mnie, a ja gubiłam się w tym wszystkim. 

            Wyszłam z pomieszczenia, przymykając za sobą bezszelestnie drzwi. Korytarz był pusty, a ja nie wyczuwałam wokół żadnej myślącej istoty. Poczułam jak wzbiera się we mnie irytacja i gniew. Chcąc dać jej ujście, kopnęłam nogą o ścianę z furią, natychmiast żałując swojego czynu, gdy tylko poczułam pulsujący ból w palcach. Trampki nie były dobrymi butami do wyładowywania nadmiernych ilości emocji. 

Usiadłam po turecku na podłodze, ściągnęłam buta i zaczęłam rozmasowywać obolałe członki. Czułam się bezradna w obecnej sytuacji, a wszystko zaczęło się od pojawienia Lodowej Panienki i jej Sługi. Postanowiłam przyjrzeć się tej parce nieco dokładniej, prosząc o pomoc Jeremiasza, gdy tylko uda mi się z nim pogodzić. Do tego dochodziła ta dziwna przepowiednia wypowiedziana z ust Eleny, pochodząca według niej od Bogów.  

Im dłużej nad tym wszystkim myślałam, tym bardziej czułam gęsia skórkę na własnym ciele. Ubrałam na nogę buta i podniosłam się do pionu. Kilka minut szłam przed siebie, a gdy stanęłam przed drzwiami gabinetu Kiera, czułam jak opuszcza mnie odwaga. Musiałam wymyślić naprawdę dobre kłamstwo na temat Simona tak, aby mój przełożony uwierzył w nie od razu. Z wahaniem zapukałam w drzwi.

5 komentarzy:

  1. "Przegryzając z emocji dolna wargę" - dolną
    "dlaczego teraz słyszałam czyiś oddech" - czyjś
    "szukałam włącznika światła, a gdy go znalazłam, włączyłam go" - z technicznego punktu widzenia nie ma czegoś takiego jak "włącznik światła". To jest łącznik albo wyłącznik. I nie "włącza się go" tylko po prostu naciska.

    Bardzo podobał mi się pomysł z tą przepowiednią i sposób w jaki to wszystko opisałaś. W ogóle podobają mi się Twoje opisy. Potrafisz nimi zaciekawić i nie przynudzasz, a to ogromnie ważne. Jestem bardzo ciekawa czy ta przepowiednia naprawdę tyczyła się Serafiny. To, że to ona ją wysłuchała jeszcze nie oznacza, że miała być jej odbiorcą :D
    Bardzo dobrze zbudowałaś napięcie przed tą rozmową z Kierem. Coś mi się wydaje, że nie będzie zadowolony, że Serafina ma dla niego tak mało informacji. A może on w ogóle ich nie oczekuje? W końcu do tej pory jakoś nie wyraził chęci, by tę rozmowe odbyć.
    Czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo dopracowany, pochłonęłam cały jak tabliczkę czekolady hehe. Przeważały w nim opisy, co mnie bardzo satysfakcjonowało. Dla mnie książki mogłyby składać się z samych opisów ;)
    Były obrazowe.
    Przepowiednia jaką usłyszała Serafina, musiała dotyczyć jej. Ściślej mówiąc, jestem tego pewna na 90%, ponieważ mam jeszcze mini teorię o Lodowej Panience (delikatnie ja nazwałaś ;P ) oraz o samej Elenie.
    Pomysł z przepowiednią bardzo ciekawy, mimo że w wielu książkach i opowiadaniach się owe pojawiają. Ale czy nie można opisać tej samej rzeczy na wiele różnych sposobów?
    Ciekawi mnie kim jest Władca Darów, bo raczej z Kierem mi się to nie kojarzy... Simon? Hm...
    Końcówka była dobrze opisana, ten cały strach przed rozmową z Kierem i banie się (tak zinterpretowałam, że się boi) o ujawnienie jej kłamstwa na temat Simona. Zapowiada się ciekawy, kolejny rozdział ;)
    Choć jak na to patrząc, to wszystkie były ciekawe :o
    A opisów, jak już mówiłam, zazdroszczę! Nie używasz zbyt wielu szczegółów, obrazowo je piszesz, wprawiasz czytelnik w dobry klimat opowiadania dzięki nim :)
    A przynajmniej takie moje zdanie i odczucia :3
    Czekam na następny (nie)cierpliwie ;)

    Pozdrawiam, weny i inspiracji :)
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że z takim poślizgiem, ale w końcu udało mi się dotrzeć do ciebie :) Rozdział był bardzo fajny, super się go czytało.
    Podobała mi się szczególnie ta przepowiednia, choć nie udało mi się jej jeszcze rozpracować i dopisać wszystkim swoje role. Szczególnie nurtuje mnie, kto jest Władcą Darów. I kto chce go zniszczyć? Stawiam na Kiera, bo nie bez powodu gromadzi wokół siebie ludzi obdarzonych niezwykłymi zdolnościami.
    Dużo się zwaliło na głowę Serafiny. Mam nadzieję, że ona sobie z tym wszystkim poradzi. Jestem ciekawa, jak przebiegnie jej spotkanie z Kierem i czy rzeczywiście uda jej się go oszukać.
    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. No i ten rozdział z pewnością zalicza się do moich ulubionych! W końcu dzieję się coś, co przeważa nad wszystko, co do tej pory czytałam i tak mnie zaciekawiło, że nie mogę się doczekać 9.
    Przepowiednia? Klucz? Bogowie?
    Tyle w tym tajemnicy i mroku, że cieszę się jak mysz do sera, dosłownie. Uwielbiam tego typu prowadzenie akcji i w ogóle takie opowiadania, więc kupiłaś mnie i tak już na samym początku, ale teraz to mnie zmusiłaś do nagannego obserwowania <3

    Czy mogę prosić o #spam w spamowniku kiedy nowy rozdział wstawisz? Bo jestem bardzo zapominalska.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaskakujące. Spodziewałabym się tu wielu rzeczy, ale przepowiedni to nie.Na szczęście dostępny jest jeszcze jeden rozdział.
    W ogóle wielki szacun za sam pomysł na to opowiadanie. Coś innego... świeżego. Podoba mi się z każdym rozdziałem coraz bardziej :)

    OdpowiedzUsuń