Zginiesz.
Otworzyła oczy i rozejrzała
się. Stała na środku pustej drogi, a dookoła niej rozciągały się jałowe pola,
na których znajdowała się wyschnięta na wiór trawa, pokryta piaskowym kurzem.
Będziesz
ofiarą. Jak inni.
Niespodziewanie powiał
letni wietrzyk i zaprószył jej oczy piaskiem. Potarła je mocno dłońmi i poczuła
jak pod powiekami gromadzą się łzy. Zamrugała nerwowo, pragnąc, aby wyschły.
Jednak one miały inny plan. Nagle zaczęły uciekać spod powiek i przez wytyczoną
po policzkach dróżkę, spadały na suchy piasek.
Umrzesz
tak samo jak oni.
Usłyszała w oddali
warkot nadjeżdżającego samochodu. Obróciła się i jak przez mgłę ujrzała
zdezelowaną furgonetkę, która w zawrotnym tempie zbliżała się w jej stronę.
Mimowolnie zaczęła machać ręką jakby chciała się przywitać z kierowcą.
Nie
jesteś warta tego, aby wciąż żyć.
Furgonetka zatrzymała się tuż przed nią, a drzwi od
strony pasażera otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Czarnowłosa spojrzała
prosto w przednią szybę auta, lecz nie mogła dostrzec kierowcy. Zaintrygowana
ruszyła w stronę otwartych drzwi i gdy już była dostatecznie blisko, podniosła
wzrok na sąsiednie siedzenie i ujrzała ją. Siedziała, wpatrzona w drogę, mocno
obejmując kierownicę swoimi kościstymi dłońmi.
Tym
razem nie unikniesz kary.
Tajemnicza postać obróciła się w stronę dziewczyny,
a jej czarny płaszcz zaszeleścił cicho. Puste oczodoły spoczęły na niej, a
szczęka przybrała kształt złowieszczego uśmiechu.
Nie
licz na to, że znów jej uciekniesz.
Ponagliła dziewczynę gestem dłoni. Zapraszała, aby
wsiadła do auta. Nastolatka usłuchała jej. Usiadła wygodnie na siedzeniu
pasażera i zapięła pasy. Zerknęła niepewnie na zakapturzoną postać i delikatnie
kiwnęła potwierdzająco głową na znak, że jest gotowa do podróży.
Samantho
już więcej nie uciekniesz przed śmiercią.
***
Patrzył się na niewinnie wyglądającą dziewczynę,
która spała spokojnie, przywiązana do żelaznego łóżka mocnymi, skórzanymi
pasami. Za każdym razem, gdy marszczyła niespodziewanie swój mały nosek,
podchodził bliżej i sprawdzał czy nie zaczynała się wybudzać z długiego snu. Z
każdą sekundą oczekiwania na ten moment, stawał się coraz to bardziej
niecierpliwy. Chciał, aby otworzyła już swoje oczy i zobaczyła to wszystko, co
dla niej przygotował. Jak pragnął pozbyć się jej ze świata żywych.
-
Będziesz cierpieć jak wszyscy, których pozbawiłaś życia. Nie licz na litość –
nie okaże ci jej. Ty także nigdy jej nie okazałaś.
Wysyczał niczym kobra gotowa do ataku. Odwrócił się
tyłem do swojej zakładniczki i podszedł do długiego blatu, na którym starannie
zostały porozkładane przeróżne rodzaje narzędzi, którymi chciał zadać jej ból i
niewyobrażalne cierpienie. Spojrzał na rząd równo porozkładanych noży, które
błyszczały blaskiem nowości. Z satysfakcją wziął do ręki jeden z najdłuższych i
pociągnął delikatnie koniuszkiem palca po jego zaostrzonej stronie. Nóż zatopił
się bez żadnego oporu w jego skórze i dotarł aż do kości. Poczuł małe ukłucie i
pulsujący ból, który zaczął się rozchodzić po koniuszku palca. Chwilę potem
kilka kropel czerwonej krwi kapnęło na blat i roztrysnęło się na miliony
małych, szkarłatnych drobinek. Christopher uśmiechnął się szaleńczo i z wielką
ostrożnością zaczął przybliżać stale krwawiący palec do swoich ust. Delikatnie
roztarł na dolnej wardze swoją krew i leniwie pociągnął po niej swoim językiem,
rozkoszując się jej metalicznym smakiem.
Odłożył trzymany w drugiej ręce nóż na blat stołu i
wyciągnął z kieszeni spodni jedwabną szmatkę. Powoli zaczął wycierać krwawiący
palec, który pozostawiał na jedwabiu wielkie, brunatne plamy. Gdy stwierdził,
że dostatecznie zatamował krwawienie z palca, sięgnął po nie dawno używane
narzędzie i z czcią zaczął przecierać jego metaliczną powierzchnię, obserwując
jak znów nabiera blasku. Aby sprawdzić efekt swoich działań, podniósł nóż do
światła, które dostarczała słabo świecąca nad stołem żarówka i zachwycił się
czystością przedmiotu. Obserwował na jego metalicznej powierzchni odbicie całego
obskurnego pomieszczenia, w którym nie znajdowało się nic więcej niż
umieszczone na środku łóżko oraz stół, obok którego stał.
Nagle zauważył jak ciało dziewczyny zaczyna
nieznacznie podrygiwać. Dostrzegł jak jej palce mocno zaciskają się w pięści, a
chwilę potem usłyszał z jej ust zduszony jęk. Odgłos, którego tak bardzo
wyczekiwał przez ten czas.
-
Zabawę czas zacząć. – pomyślał z uciechą i upuścił niedbale nóż na stół. Ruszył
w stronę budzącej się dziewczyny. Kiedy otworzyła oczy, nachylił się nad nią i
ujrzał w nich przerażenie. Uśmiechnął się jak szaleniec i przywitał się z nią
przesłodzonym głosem.
-
Witaj księżniczko. To miło, że się w końcu obudziłaś.
Dziewczyna niespodziewanie zaczęła się szaleńczo
rzucać na łóżku. Próbowała rozluźnić nieco pasy, aby móc się wydostać z pułapki
i przeciwstawić wrogowi. Jednak, gdy zdała sobie sprawę, że walka z pasami jest
walką przegraną, ogarnął ja strach, spowodowany bezsilnością.
Sycił się jej bezradnością, strachem. Było to dla
niego jak spora dawka upragnionego narkotyku, który właśnie dostał. Wyczekiwał
go przez bardzo długi czas. W końcu od śmierci jego ojca minęło tyle
bezbarwnych dni, a każdy z nich dostarczał mu strasznego cierpienia i długich
minut samotności. Widok bezbronnej Amazonki, która wpadła w jego zasadzkę, był
jego marzeniem. Spełniło się. Teraz to on posiadał całkowitą władze nad tym, co
się miało wydarzyć. Był panem sytuacji i mógł zrobić, co tylko chciał.
-
Czujesz się skrępowana? Może pomóc? – zapytał złośliwie, po czym naciągnął
mocniej skórzane paski tak aż zacisnęły się mocniej wokół jej talii i zaczęły
ją powoli dusić.– Och, przepraszam.
Zaśmiał się radośnie, gdy usłyszał jak wyszeptała
kilka obraźliwych przekleństw w jego stronę. Pokiwał przed jej twarzą
wskazującym palcem i karcąco wymruczał:
-
A fe! Nie dobra dziewczynka. Trzeba cię oduczyć takich słów. I to szybko. Bo
cię do nieba nie przyjmą.
Zdusił w sobie sarkastyczne parsknięcie, po czym
złapał do reki szmatkę – tą samą, którą wycierał zabrudzoną od krwi broń.
Brutalnie zakneblował nią usta dziewczyny i związał końce materiału na jej
karku, aby pozostał w tym samym miejscu.
Natychmiast wyczuła smak krwi, o czym świadczyło
mordercze spojrzenie, jakim go obdarzyła. Podjęła kolejną próbę uwolnienia się,
lecz i tym razem poniosła klęskę.
-
Nie wierzę! Wszechmocna Amazonka jest bezsilna. Co się stało? – zadrwił z niej
i delikatnym ruchem dłoni odgarnął czarny kosmyk włosów, które przykleiły się
do jej spoconego czoła podczas nieudanej walki o wolność. Nie wiedziała czemu
oprócz obrzydzenia, poczuła także i przyjemność z tego dotyku. Zamknęła oczy i
starała się jak najdłużej zachować przy sobie to pozytywne uczucie.
-
Nie ignoruj mnie! – wykrzyczał jej wprost do ucha, powodując, że na chwilę
straciła słuch. Otworzyła oczy i obrzuciła go spojrzeniem pełnym nienawiści.
Natomiast on zmarszczył czoło i z cichym parsknięciem zniknął jej z oczu. Po
chwili wrócił, a ona kątem oka zauważyła, że trzymał coś w ręce. Gdy usłyszała
dobrze jej znany zgrzyt odblokowywanej broni, przełknęła głośno ślinę.
Christopher przyłożył do jej skroni żelazną końcówkę lufy, która paliła ją
swoim zimnem. Wiedziała, że to już jest koniec gry. Zaraz zginie z rąk
człowieka, który tak wiele dla niej znaczył.
Nie podjęła kolejnej próby uwolnienia się.
Stwierdziła, że tym razem nie ucieknie swojemu przeznaczeniu.
-
Bye, bye. Czyż nie tak mówiłaś za każdym razem? – zapytał ją złośliwie, poczym
pomieszczenie wypełnił odgłos wystrzału.
Eeee... Nie wiem za bardzo co napisać. Nie spodziewałam się czegoś takiego po Chrisie. Nie wyglądał mi na kogoś kto kocha swojego ojca aż tak mocno. Poza tym podobno był inteligentny. Zawsze wydawało mi się, że inteligentni tak szybko nie szaleją :/ A, no i szaleńcy uwielbiają rozmawiać ze swoimi ofiarami. I co się stało z niepowstrzymaną Amazonką? Pokonała ją miłość. Takie typowe... Nie żeby mi to przeszkadzało, po prostu tak niestety jest.
OdpowiedzUsuń