11 stycznia 2017

Labirynt myśli #6




            Pustka. To było jedyne, co odnalazłam w umyśle. Nie oznaczało to jednak, że chłopak jest jakąś maszyną czy też zwyczajnie nie myśli. Sondowałam delikatnie okolice jego umysłu i jedyne co odkryłam to niewidzialny mur, oddzielający mnie od jego wnętrza. Mur nie posiadał żadnych drzwi, zapraszających do środka czy też chociaż drobnego uszkodzenia, które pozwoliłoby mi na nielegalne wtargnięcie w czeluści osobowości Simona. Stałam tam – pomiędzy dwoma światami – i zastanawiałam się czy to możliwe, aby mój dar miał swoje ograniczenia. Do tej pory bez oporu mogłam wchodzić w umysły całkiem nieświadomych tego ludzi i grzebać w nich, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów obecności. Z Simonem było jednak inaczej. Zapora, która chroniła jego umysł przed intruzami była bardzo silna i nie do pokonania dla mnie. I choć próbowałam niezliczoną ilość razy, ona wciąż pozostawała nienaruszona. Tylko drobne emocje odbijały się echem po pustce, którą wyczuwałam wokół siebie. Uczucia te były zaledwie muśnięciem prawdziwych uczuć chłopaka. I odczytałby je każdy dobry obserwator bez umiejętności czytania w myślach. I choć odczuwałam, że ta cała sytuacja jest niepokojąca, zlekceważyłam ją. Otumanił mnie zapach ziemi, który otaczał chłopaka oraz ciepło jego dłoni na mojej. Już dawno nie odczuwałam takiej bliskości z innym człowiekiem i musiałam przyznać w głębi duszy, że taki stan był dla mnie bardzo przyjemny. Zignorowałam alarm, który wył nieustannie w mojej głowie i ostrzegał, aby nie ufała Simonowi i miała się na baczności. Byłam oczarowana chłopakiem, który siedział tak blisko mnie. Zaczęłam postrzegać go nie jako zagrożenie, lecz obiekt zainteresowania. Przestałam dobijać się do jego myśli i zaczęłam uważnie ilustrować jego twarz i zachowanie. Był otwarty wobec mnie. Określiłabym go nawet jako szczerego i zaciekawionego moją osobą, a nie umiejętnościami które posiadam. Spodobało mi się to i nieświadomie zaczęłam obdarzać sympatią Simona. 

            Wiedziałam, że nasze przesłuchanie zakończy się fiaskiem, a Kier nie uzyska konkretnych informacji na temat Simona. Nie przejmowałam się jednak takim obrotem spraw, a strach przed moim opiekunem odpychałam gdzieś na obrzeża świadomości. W tej chwili liczył się tylko Simon i jego ciepłe spojrzenie, którym tak szczodrze mnie obdarowywał. Do tego jego dłonie wciąż obejmowały moją i choć chciałam dyskretnie wysunąć ją i uwolnić się od rozpraszającego ostrożność ciepła i dziwnego uczucia, które kiełkowało w sercu, nie mogłam tego zrobić. Simon przytrzymywał mnie zupełnie jakby odczuwał to samo co ja. Jakby niewidzialna nic porozumienia połączyła nas oboje. 

Mur, chroniący świadomość chłopaka przed intruzami, nie reagował na mój dar i wciąż niewzruszony odgradzał mnie od myśli Simona. Musiałam więc skupić się na śladach emocji, które były tak intensywne, że ich echo przedostawało się poza granice ochrony. Gdybym zapytana miała opisać jak wyglądają ludzkie emocje dla osoby, która potrafi je zobaczyć i odczytać, powiedziałabym, że przypominają smugi różnokolorowego światła, którego kolor jest zależny od emocji. Radość zazwyczaj była w jaskrawym odcieniu żółci i przypominała ciepłe promienie słońca w bezchmurny, letni dzień. Gniew był purpurowy, a nienawiść smoliście czarna, lepka jak prawdziwa smoła. Kolor czerwony przynależał do miłości do drugiego człowieka, niebieski ukazywał poczucie wolności, a zieleń spokój. 

Kolory te zupełnie jak emocje u człowieka nigdy nie były wyraźne i indywidualne, zawsze mieszały się ze sobą, tworząc wielobarwną tęczę lub plamę kolorów, trudnych do odczytania. Jednak u Simona nie mogłam odczytać ich bezpośrednio ze źródła, dostawałam tylko ich cząstki. Nie wiedziałam czy uczucia, które widziałam, odnoszą się do obecnej chwili czy też pojawiły się w skutek jakiegoś wspomnienia. Z nicości docierały do mnie słabe poświaty czerwieni, żółci, turkusu będącego mieszanką spokoju i wolności. Jedna poświata pojawiała się regularnie. Była ta szarość zmieszana z plamami czerni, bardzo wyraźna tak, że mogłam ją dotknąć swoim umysłem. Zrobiłam to i natychmiast pożałowałam swojej decyzji. 

Przeniosłam się do wspomnienia, które było niewyraźne jakby moje oczy pokryła cienka warstwa mgły. Byłam w lesie, wyczuwałam zapach mokrej ziemi i roślinności. Wszystko było aż namacalnie dzikie, odpychało mnie od siebie i przyciągało. Zupełnie jakby natura bawiła się ze mną, dając mi i zabierając poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Byłam niechciana w tym miejscu, ale nie przez osobę tylko coś poza tym. Natura brzydziła się mną, odpychała od siebie mimo ciekawości, która tliła się na obrzeżach poznania. Wiedziałam, że te uczucia nie są moimi własnymi, lecz były tak intensywne, że gdyby nie panowała nad sobą dostatecznie mocno, wchłonęłabym widziane przeze mnie wspomnienie jako własne. Powstrzymałam się przed tym i oderwałam od widzianego świata, starając się pozostać na jego granicy, aby zobaczyć je w całości. Niewyraźna postać zamajaczyła mi przed oczami. Wysoka, nienaturalnie chuda, z rozczochranymi włosami pokrytymi mieszanką liści, kory z drzew, kurzu i brudu. 

- Simon? – mimowolnie wyszeptałam w myślach. Nieznajoma postać poruszyła się i obdarzyła mnie nienaturalnym spojrzeniem, zupełnie jakbym patrzyła w oczy wilka. W dali wspomnienia ujrzałam cień, który powoli sunął w stronę wychudzonego ciała, aby za chwilę pokryć je w całości ciemnoszarą mgłą. Las wokół mnie znikł, a zastąpiła go lepka od czerni ciemność. 

- Proszę nie rób tego. To jest niepotrzebne. Nie martw się. Proszę pozwól mi odejść, Ana… - ciąg krótkich myśli przeleciał przez moją jaźń zupełnie jakby minął mnie pędzący pociąg i zniknął w ciemności, zastąpiony przez długie, nieludzkie wycie, które zakończyło się cichym posłusznym i pełnym rezygnacji warkotem. Ciemność zbladła i przerodziła się w szarość, zostawiając po sobie niewyraźne plamy, które nie rozmyły się, lecz zaczęły tworzyć tło obserwowanego przeze mnie wspomnienia. Już miałam zamiar je opuścić, lecz macki emocji porwały mnie i zaczęły ciągnąć w głąb. Wiedziałam już jaką emocję reprezentowała wszechobecna szarość – uzależnienie, przynależność do kogoś mimo sprzeciwu i czającą się w oddali czarną nienawiść do osoby, która panowała nad osobą z wspomnienia. Wymagało to ode mnie wyjątkowego skupienia i siły woli, aby uwolnić się i znów stanąć przed myślowym murem. Zdążyłam zauważyć jeszcze blade ślady błękitu, zanim wydostałam się z umysłu Simona. 

            Otworzyłam oczy i zrozumiałam, że zbyt mocno zaciskałam powieki. Delikatnie pulsujący ból w skroni, informował mnie, że mój umysł jest wykończony i należy mu się dłuższa chwila przerwy. Moje serce biło jak szalone, a oddech stał się płytki. Wzięłam głębszy wdech i zmusiłam organizm do zapanowania nad sobą. Dopiero wtedy skupiłam się nad siedzącym przede mną chłopakiem. 

            Wyglądał na spokojnego, lecz wiedziałam że pod tą złudną zasłoną czaił się niepokój i lekka dezorientacja. Na jego czole mogłam zauważyć kilka kropel potu, który wsiąkał w przydługie, brązowe włosy. Odczuł moją obecność w swoim umyśle, lecz starał się udawać, że zupełnie nic się nie stało. Wydawał się nawet szczerze nie mieć mi za złe tej ingerencji we wszystko, co go tworzyło. To było nienaturalne zachowanie. On także był nienaturalny, nie do końca zrozumiały, inny.

- Jesteś… dziwny. – wyrwało mi się zanim w ogóle zastanowiłam się nad tym, co chcę powiedzieć. Moje słowa zabrzmiały ostro niczym wyrzut, choć nie chciałam, aby taki był ich wydźwięk. 

            Simon gwałtownie puścił moją dłoń i odsunął się ode mnie mimo, że oddzielał nas stół. Jego twarz przybrała nieczułą maskę jaką pewnie przywdziewali wojownicy, idący na wojnę. Obojętność, a nawet wrogość otoczyła jego osobę i była skierowana wyłącznie we mnie. Poczułam się zagrożona i wiedziałam, że zachowanie Simona jest reakcją na moje słowa. Nie tego się spodziewał.  Minuty mijały, a on wciąż wpatrywał się we mnie niemal wyzywająco zupełnie jakby chciał mnie sprowokować do walki. Jednak ja nie zareagowałam. Moje ciało zastygło w miejscu, choć myśli płynęły rwanym nurtem. Zdałam sobie sprawę, że jestem zła na siebie i na swój niewyparzony język. Przerwałam tą i tak niestabilną nić porozumienia, która nas połączyła i stworzyłam pomiędzy nami przepaść, której na chwilę obecną nie byłam w stanie pokonać. 

- Przepraszam. Ja nie chciałam… - szepnęłam, bezradnie wyciągając ku niemu dłoń, lecz on nie zareagował tak jakbym chciała. Zerwał się z miejsca i wyszedł z pomieszczenia, nie zamykając za sobą drzwi. Zakryłam twarz dłońmi i westchnęłam zrezygnowana. Czułam się wyprana z emocji, zmęczona jak po ucieczce i miałam dość na tą chwilę kontaktów z innymi ludźmi. 

Siedziałam, zaplątana we własne myśli kilka minut do czasu, aż usłyszałam na korytarzu szuranie butów o posadzkę. Wstałam i odeszłam do drzwi, przytrzymując się lewą dłonią o ich ramę. Ujrzałam Emilie, która szurała butami, chodząc wzdłuż szeregu okien, ukazujących widok podwórza, zaniedbanego i zarośniętego krzakami. Dziewczynka patrzyła prosto na swoje stopy i poruszała ustami, bezgłośnie mówiąc coś do siebie. Chrząknęłam, zwracając tym samym jej uwagę. Spojrzenie miała mgliste, więc byłam pewna, że właśnie rozmawia z jakaś gromadką wszechwiedzących duchów. Problem z takimi pozagrobowymi istotami był taki, że choć znały przyszłość, nigdy nie mówiły otwarcie co się wydarzy. Rzadko zdradzały to, co wiedziały. Ingerowały jak najmniej w świat ludzi, a gdy już to robiły, ich słowa były niejasne, a człowiek rozumiał ich sens dopiero po fakcie. Tym razem było tak samo. 

Emilie podeszła do mnie, sprawiając wrażenie jakby płynęła w powietrzu. Jej kolorowa suknia zafalowała pod wpływem niedostrzegalnego powiewu powietrza, który pojawił się znikąd i zniknął zanim zdążył dotrzeć do mnie. To było naturalne, że w obecności dziewczynki działy się rzeczy, których nie było w stanie się zrozumieć i wytłumaczyć logicznie. Przy takich sytuacjach jak ta, przez moje ciało przechodził niepokojący dreszcz, lecz w obecności Emilie, ignorowałam to i przyjmowałam za coś naturalnego. 

Poczułam dotyk na ramieniu i ogarniający mnie zewsząd chłód, który był jednocześnie przyjemny i przerażający. Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi ciemnymi, piwnymi oczami, w których czaił się jakiś nienaturalny dla ludzkiego oka blask. 

- Strzeż się ukrytego w zieleni. Pierwotny go nie przyjął. – powiedziała, patrząc na mnie poważnie jakby jej słowa były oczywiste i zrozumiałe dla każdego. – Duchy czuwają nad tobą. 

            Poklepała mnie przyjaźnie po ramieniu, choć jej dotyk był praktycznie niewyczuwalny i odeszła w nieznanym mi kierunku, nucąc pod nosem jakąś dziwnie znaną mi pieśń. Nie było sensu iść za nią i dopytywać się o szczegóły. I tak by mi ich nie zdradziła. Możliwe, że zupełnie nie pamiętała już o tym, że cokolwiek powiedziała do mnie tego dnia. Tupnęłam z nerwów nogą o wyłożony na podłodze korytarza stary dywan, powodując, że chmara pyłu uniosła się ku górze i ruszyłam w stronę swojego pokoju, mając nadzieję, że tam odnajdę odrobinę spokoju.

9 komentarzy:

  1. Cytując Serafine, Simon jest dziwny. Czemu tak gwałtownie zareagował na jej słowa? Ja bym się zasmuciła i po prostu zapytała czemu tak uważa, albo że w ogóle mnie nie zna i ocenia po tym jak odczytywała moje myśli. Jego zachowanie było zastanawiające... Sądzę, iż coś więcej się za tym kryje ;)
    Ciekawe opisałaś te barwy emocji. A samo wspomnienie Simona jakie zobaczyła Serafina, poddało mi teorię, że jego siostra jakoś nie pozwala mu odejść. Nie wiem dlaczego. I nie mam na to teorii :<
    A ta czerwona emocja miłości, albo oznacza jego siostrę, albo dziewczynę, która kiedyś mogła się przewinąć przez jego życie, albo wprowadzić coś do jego życia ;)
    Emilie jest moją ulubioną postacią, zdecydowanie! Jest mega tajemnicza i dość mroczna. I w żaden sposób nie potrafię zinterpretować jej słów. Może chodzi o Simona? A może o emocje o tej barwie, kogoś? Właśnie, czy jest w ogóle takowa emocja? :P
    I tak sobie myślę, że Simon może jakoś wpływać na emocje innych i jakby zmuszać ich do odczuwania czegoś. Może w tym wypadku zrobił tak Serafinie, że czuła sympatię do niego? Bo sądzę, iż raczej nie zauroczyłaby się w kimś, po niespełna godzinie... hm... Pozostaje mi czekać na następny, abym mogła dowiedzieć się czegoś więcej :P
    Rozdziała ciekawy, nie powiem. I smucę się, że muszę, aż miesiąc czekać na nowy, ale cóż czas się nie wydłuża, a szkoła i praca zabierają go najwięcej ;)

    Pozdrawiam, dużo weny i inspiracji :)
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za ten wnikliwym komentarz. Do miesiąca czasu dodam kolejny rozdział w zależności od tego czy znajdę chwilę na jego napisanie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) zaczęłam czytać Twojego bloga i bardzo spodobała mi się fabuła. Już pozostawiłam po sobie komentzarze i na pewno zagoszczę tu na stałe. Masz wielki talent pisarski.
      Pozdrawiam Batgirl ;)

      Usuń
  3. Nie spodziewałam się tak szybkiej wiadomości z twojej strony. Jest mi bardzo miło. I oczywiście zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. I dotarłam również tutaj.
    Serafina ma rację - Simon jest dziwny. Nurtuje mnie jego postać, ta niemożliwość sięgnięcia do jego myśli i niepokój, jak wywołuje w przypadku głównej bohaterki. I ta jego reakcja na słowa Serafiny... Całości nie tłumaczą też ani trochę słowa Emilie. Najwyraźniej odnoszą się do Simona, chyba, że to wszystko nadinterpretuję nieco, co też mogło się zdarzyć.
    Chyba nie pozostaje mi się innego, jak oczekiwać nowego rozdziału, bo historia niesamowicie mnie wciągnęła :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. "Jakby niewidzialna nic porozumienia połączyła nas oboje" -nić

    Coraz bardziej ciekawi mnie ten Simon. Na początku wydawało mi się, że w ogóle nie wpuści Serafiny do swojego umysłu, bo taki jest jego dar - umie zablokować dostęp do swoich myśli. Teraz nie jestem tego pewna, ale na pewno wiem, że ta postać jeszcze raz nas zaskoczy. Wydawało mi się też, że on tylko gra takiego sympatycznego, otwartego, bo po prostu chce oczarować sobą Serafinę. A wszystko po to, żeby ją rozproszyć i uniemożliwić to "wejście" do głowy. Ale skoro mimo to zdołała dostać się do jego wspomnień, to moja teoria chyba nie jest zbyt sensowna ;D
    Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. OGROMNIE podobał mi się pierwszy akapit. Ten opis po prostu był idealną częścią wprowadzającą i tak trafiał, wciągał i otumaniał nie tylko Sefarinę. Jak zaczęłam czytać, tak nie wiem, dlaczego tak szybko skończyłam. Naprawdę jestem zachwycona fabułą, choć wszystko wydaje się dziać powoli, co trochę jednak zasmuca, ale mimo to, cieszę się, że wpadłaś do mnie i dzięki temu mogłam zapoznać się z tym wspaniałym opowiadaniem <3

    Popieram Nocnego Aniołka, mojego najdroższego, że Simon jest dziwny. Wybiegł. Tak o. Ja bym chyba zamiast się smucić to raczej odpysknęła jej xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze przepowiednie dochodzą! Coraz bardziej mi się to podoba. Wydaje mi sie... albo nie. Simon ukrytym w zieleni? Zobaczymy. Super rozdział 😄

    OdpowiedzUsuń