Dzień
drugi – część druga
Poznali się w tym parku późnym
latem, kiedy to już można było poczuć pierwsze, chłodne powiewy
jesieni. Rozmowę rozpoczął on, zaintrygowany jej niespotykanym zachowaniem,
które wzbudziło w nim zdziwienie. Jako człowiekiem poważny, student Akademii
Policyjnej w Morningside, nie potrafił zrozumieć zachowanie cywilów. Akademia,
do której uczęszczał, była szanowana w całym kraju, ponieważ każdy
jej uczeń był zdolny, inteligentny, zawsze chętny do pomocy oraz nadzwyczaj
poważny jak na swój wiek i skryty w sobie. Żaden z uczniów nigdy się nie
uśmiechał, nie krzyczał na szkolnych korytarzach, nie wszczynał bójek - nie
sprawiał żadnych kłopotów. Dla ludzi spoza miasta odwiedziny w tej szkole
kojarzyły się z więzieniem o zaostrzonym rygorze z tą różnicą, że ludzie żyjący
na jego terenie byli wolni, ale ograniczeni bezwzględnym regulaminem, który
wskazywał im drogę życia.
Kobieta o ponadprzeciętnej urodzie
powiedziała mu coś, co odmieniło jego życie. Wytłumaczyła mu jak marzyć i jaką
ważną rzeczą jest mieć marzenia. To sprawiło, że porzucił życie nadmiar
poważnego człowieka i zaczął czerpać radość z życia. Oczarowany kobietą,
zaprosił ją na kawę do pobliskiej kawiarenki, gdzie spędzili razem cztery
długie godziny rozmów, które okazały się solidnym fundamentem ich przyszłego
związku. Po roku zostali małżeństwem, szczęśliwym i podziwianym przez sąsiadów,
dla których byli wzorem idealnej rodziny. Niedługo potem do ich rodziny
zawitała nowa osoba - ich syn. Małe szczęście, które przepełniało dom śmiechem
i radosnymi piskami.
Później nastąpiła tragedia. Kobieta,
która sprawiła, że jego życie było magiczne, zmarła podczas wypadku
samochodowego. Wracała do domu, aby uczcić razem z mężem czwarte urodziny ich
synka, niestety los nie pozwolił jej do nich dotrzeć. Jej auto wpadło w poślizg
na mokrej nawierzchni i zderzyło się z innym autem. Uderzenie było tak silne,
że wyrwało pasy i wyleciała przez okno. Drugie auto rozwaliło żelazną ramę,
która chroniła przed upadkiem z wysokiego klifu i razem z będącymi w nim
ludźmi, spadło w dół, ginąc w wysokich falach morza.
Mężczyzna załamał się. Powrócił do
pracy w policji jako detektyw, a opiekę nad jego synem przejęła matka zmarłej.
Trwało to dwa lata, aż do momentu, gdy matka jego ukochanej z powodów
zdrowotnych trafiła do szpitala i zmarła. Detektyw pozostał sam i przejął
opiekę nad swoim synem. Starał się jak najlepiej mógł, ale za bardzo wciągał
syna w swoją pracę. Skutkiem tego było to, że syn stał się kopią swojego ojca.
***
Bolała ją głowa i wszystkie mięśnie.
Nie mogła ustać na nogach kilku minut, co bardzo ją irytowało. Jakimś cudem
dostała się na krzesło obrotowe przy biurku i popatrzyła na ekran przed sobą.
Przed oczami nadal miała dokładny plan budynku, gdzie prezydent miał wygłosić
swoją mowę na temat pokoju na świecie. Plan był tak dokładny, że widziała nawet
te przejścia, które na pewno nie były znane prezydentowi. Amazonka domyśliła
się, że tymi korytarzami najczęściej chodzi służba, aby skrócić sobie drogę. To
była dobra informacja dla niej. Wiedziała jak się dostanie do budynku, nie
zwracając na siebie uwagi. Choć od dziecka nie wierzyła w Boga, modliła się w
duchu, aby odtrutka, którą wstrzyknął jej do żył Chińczyk, zaczęła działać tak
jak powinna.
Ból głowy zaczynał być coraz
bardziej dokuczliwy, a przez ciało przechodziły dreszcze jakby ktoś wbijał
igły. Każdy mięsień pulsował, wzmagając cierpienie dziewczyny. Złapała się
mimowolnie za prawe udo i zacisnęła na nim swoje paznokcie. Krzyknęła, a jej
głos odbił się od ścian pokoju. Przed oczami ujrzała ciemność.
Gdy się obudziła, zauważyła, ze leży zwinięta w kłębek na
ziemi. Oparła się na łokciach o purpurowy dywan i usiadła po turecku na
podłodze. Ta prosta czynność spowodowała, że nie miała już energii na to, aby
wstać i usiąść ponownie na krzesło. Przycisnęła dłoń do czoła i zauważyła, że
jest bardzo gorące. Odsunęła rękę od głowy i zobaczyła jak po jej smukłych
palcach spływa krew z uda, które przebiła paznokciami, kiedy poczuła
przerażający ból. Uśmiechnęła się delikatnie, choć tak naprawdę nie potrafiła
sobie wytłumaczyć, dlaczego zadanie sobie samej bólu, sprawia taką radość?
Dopadło ją nagłe zmęczenie.
Stwierdziła, ze musi jak najszybciej dostać się do swojego łóżka inaczej zaśnie
na podłodze, gdzie raczej nie jest wygodnie. Zmusiła mięśnie swoich rąk do
wysiłku i poczołgała się do łóżka. Przy pomocy własnej siły woli wdrapała się
na nie i zapadła w głęboki sen, który uśmierzył ból.
***
- Umarła tak wcześnie. Nie miałem nawet okazji, dobrze jej
poznać. – wyszeptał Chris i popatrzył na fontannę, która i dla niego nabrała
magicznej aurę. Wyczuwał spokój i tęsknotę za tym, co stracił, czego nigdy
nie zaznał.
- Była bardzo podobna do ciebie. I z wyglądu, i z
charakteru. – usłyszał zachrypnięty głos ojca. Spojrzał na niego i
zauważył jak pojedyncza łza spływa mu po policzku. Nawet czas nie mógł
uśmierzyć bólu, którego doświadczył przed laty. – Miała przecudne, brązowe
włosy, które przy każdym podmuchu wiatru, falowały radośnie. Zawsze patrzyła na
świat bystrym wzrokiem koloru czystego, błękitnego nieba. Była nieustraszona,
silna, wiedziała czego chce. W chwilach krytycznych opanowana. Myślała
logicznie, nie poddając się temu, co w danym momencie czuła. Jej rozwiązania
były proste i dawały ludziom radość. Posiadała jeszcze jedną zaletę, której nie
zauważyłem nigdy u innego człowieka.
- Jaką? – zapytał zaciekawiony syn, podając ojcu chusteczkę.
Twarz ojca była już cała mokra od łez, wylanych ku pamięci małżonki.
- Jej największą zaletą była wyobraźnia. To ona sprawiała,
że jej życie przestawało być monotonne i nieciekawe. – odpowiedział Mark.
Zamyślił się na chwilę, a gdy się ocknął, odwrócił się w stronę syna. – Ty
także ją posiadasz, dlatego jesteś do niej taki podobny.
Podniósł się z ławki i ruszył w
stronę bramy, wyrzucając po drodze jednym, zręcznym ruchem zwiniętą chusteczkę.
Chris jeszcze chwilę siedział na ławce i analizował słowa ojca, a gdy pojął do
końca ich treść, uśmiechnął się do siebie i podążył za ojcem.
***
Otworzyła oczy. Świat powoli
przestał się kręcić dookoła, a meble zatrzymały się na swoich miejscach.
Złapała się drżącą ręką za dywan i odepchnęła się od podłogi, aby znaleźć się w
pozycji siedzącej. Zamrugała nerwowo i spojrzała na zegarek, stojący na
komodzie. Minęła dwunasta w nocy, co oznaczało, że leżała na podłodze długi
czas. Nie miała pojęcia, co się stało z jej ciałem. Czuła jak jej mięśnie
wiotczeją, a oczy bolą, wyciskając z organizmu łzy. Próbowała wstać, ale nogi
nie pozwalały jej na to. Chciała się wciągnąć na łóżko, ale ręce też odmówiły
pomocy. I choć to nie było w jej stylu, zrezygnowała i ułożyła się wygodnie na
podłodze, przyciągając pod głowę stertę ubrań, które leżały tuż obok.
Przymknęła oczy i powoli zapominała o bólu, który ją paraliżował. Myślała o
jutrzejszym dniu. O tym co się stanie. I o tym do czego nigdy nie dopuści.
Jej plan był już gotowy i czekał
tylko na wypełnienie. Za wszelką cenę postara się nie dopuścić zabójców do
osoby prezydenta. Stanie się zwykłą obywatelką, która wykorzysta chwilę
nieuwagi wroga i zrobi coś dobrego. Coś czego nigdy nie próbowała. Zamiast
kogoś zabić, ocali go.
Świetny rozdział. Powrót do przeszłości i trochę informacji nadających smaczku historii. Ale nie ogarniam co się dzieje tej dziewczynie :/
OdpowiedzUsuń