10 października 2016

Amazonka #13



Dzień drugi – część druga

Poznali się w tym parku późnym latem, kiedy to już  można było poczuć pierwsze, chłodne powiewy jesieni. Rozmowę rozpoczął on, zaintrygowany jej niespotykanym zachowaniem, które wzbudziło w nim zdziwienie. Jako człowiekiem poważny, student Akademii Policyjnej w Morningside, nie potrafił zrozumieć zachowanie cywilów. Akademia, do której uczęszczał, była szanowana  w całym kraju, ponieważ każdy jej uczeń był zdolny, inteligentny, zawsze chętny do pomocy oraz nadzwyczaj poważny jak na swój wiek i skryty w sobie. Żaden z uczniów nigdy się nie uśmiechał, nie krzyczał na szkolnych korytarzach, nie wszczynał bójek - nie sprawiał żadnych kłopotów. Dla ludzi spoza miasta odwiedziny w tej szkole kojarzyły się z więzieniem o zaostrzonym rygorze z tą różnicą, że ludzie żyjący na jego terenie byli wolni, ale ograniczeni bezwzględnym regulaminem, który wskazywał im drogę życia.

Kobieta o ponadprzeciętnej urodzie powiedziała mu coś, co odmieniło jego życie. Wytłumaczyła mu jak marzyć i jaką ważną rzeczą jest mieć marzenia. To sprawiło, że porzucił życie nadmiar poważnego człowieka i zaczął czerpać radość z życia. Oczarowany kobietą, zaprosił ją na kawę do pobliskiej kawiarenki, gdzie spędzili razem cztery długie godziny rozmów, które okazały się solidnym fundamentem ich przyszłego związku. Po roku zostali małżeństwem, szczęśliwym i podziwianym przez sąsiadów, dla których byli wzorem idealnej rodziny. Niedługo potem do ich rodziny zawitała nowa osoba - ich syn. Małe szczęście, które przepełniało dom śmiechem i radosnymi piskami.

Później nastąpiła tragedia. Kobieta, która sprawiła, że jego życie było magiczne, zmarła podczas wypadku samochodowego. Wracała do domu, aby uczcić razem z mężem czwarte urodziny ich synka, niestety los nie pozwolił jej do nich dotrzeć. Jej auto wpadło w poślizg na mokrej nawierzchni i zderzyło się z innym autem. Uderzenie było tak silne, że wyrwało pasy i wyleciała przez okno. Drugie auto rozwaliło żelazną ramę, która chroniła przed upadkiem z wysokiego klifu i razem z będącymi w nim ludźmi, spadło w dół, ginąc w wysokich falach morza.

Mężczyzna załamał się. Powrócił do pracy w policji jako detektyw, a opiekę nad jego synem przejęła matka zmarłej. Trwało to dwa lata, aż do momentu, gdy matka jego ukochanej z powodów zdrowotnych trafiła do szpitala i zmarła. Detektyw pozostał sam i przejął opiekę nad swoim synem. Starał się jak najlepiej mógł, ale za bardzo wciągał syna w swoją pracę. Skutkiem tego było to, że syn stał się kopią swojego ojca.

***

Bolała ją głowa i wszystkie mięśnie. Nie mogła ustać na nogach kilku minut, co bardzo ją irytowało. Jakimś cudem dostała się na krzesło obrotowe przy biurku i popatrzyła na ekran przed sobą. Przed oczami nadal miała dokładny plan budynku, gdzie prezydent miał wygłosić swoją mowę na temat pokoju na świecie. Plan był tak dokładny, że widziała nawet te przejścia, które na pewno nie były znane prezydentowi. Amazonka domyśliła się, że tymi korytarzami najczęściej chodzi służba, aby skrócić sobie drogę. To była dobra informacja dla niej. Wiedziała jak się dostanie do budynku, nie zwracając na siebie uwagi. Choć od dziecka nie wierzyła w Boga, modliła się w duchu, aby odtrutka, którą wstrzyknął jej do żył Chińczyk, zaczęła działać tak jak powinna.

Ból głowy zaczynał być coraz bardziej dokuczliwy, a przez ciało przechodziły dreszcze jakby ktoś wbijał igły. Każdy mięsień pulsował, wzmagając cierpienie dziewczyny. Złapała się mimowolnie za prawe udo i zacisnęła na nim swoje paznokcie. Krzyknęła, a jej głos odbił się od ścian pokoju. Przed oczami ujrzała ciemność.
Gdy się obudziła, zauważyła, ze leży zwinięta w kłębek na ziemi. Oparła się na łokciach o purpurowy dywan i usiadła po turecku na podłodze. Ta prosta czynność spowodowała, że nie miała już energii na to, aby wstać i usiąść ponownie na krzesło. Przycisnęła dłoń do czoła i zauważyła, że jest bardzo gorące. Odsunęła rękę od głowy i zobaczyła jak po jej smukłych palcach spływa krew z uda, które przebiła paznokciami, kiedy poczuła przerażający ból. Uśmiechnęła się delikatnie, choć tak naprawdę nie potrafiła sobie wytłumaczyć, dlaczego zadanie sobie samej bólu, sprawia taką radość?
  
Dopadło ją nagłe zmęczenie. Stwierdziła, ze musi jak najszybciej dostać się do swojego łóżka inaczej zaśnie na podłodze, gdzie raczej nie jest wygodnie. Zmusiła mięśnie swoich rąk do wysiłku i poczołgała się do łóżka. Przy pomocy własnej siły woli wdrapała się na nie i zapadła w głęboki sen, który uśmierzył ból.

***

- Umarła tak wcześnie. Nie miałem nawet okazji, dobrze jej poznać. – wyszeptał Chris i popatrzył na fontannę, która i dla niego nabrała magicznej aurę. Wyczuwał spokój i tęsknotę za tym, co stracił, czego nigdy nie zaznał. 

- Była bardzo podobna do ciebie. I z wyglądu, i z charakteru.  – usłyszał zachrypnięty głos ojca. Spojrzał na niego i zauważył jak pojedyncza łza spływa mu po policzku. Nawet czas nie mógł uśmierzyć bólu, którego doświadczył przed laty. – Miała przecudne, brązowe włosy, które przy każdym podmuchu wiatru, falowały radośnie. Zawsze patrzyła na świat bystrym wzrokiem koloru czystego, błękitnego nieba. Była nieustraszona, silna, wiedziała czego chce. W chwilach krytycznych opanowana. Myślała logicznie, nie poddając się temu, co w danym momencie czuła. Jej rozwiązania były proste i dawały ludziom radość. Posiadała jeszcze jedną zaletę, której nie zauważyłem nigdy u innego  człowieka.

- Jaką? – zapytał zaciekawiony syn, podając ojcu chusteczkę. Twarz ojca była już cała mokra od łez, wylanych ku pamięci małżonki.

- Jej największą zaletą była wyobraźnia. To ona sprawiała, że jej życie przestawało być monotonne i nieciekawe. – odpowiedział Mark. Zamyślił się na chwilę, a gdy się ocknął, odwrócił się w stronę syna. – Ty także ją posiadasz, dlatego jesteś do niej taki podobny. 

Podniósł się z ławki i ruszył w stronę bramy, wyrzucając po drodze jednym, zręcznym ruchem zwiniętą chusteczkę. Chris jeszcze chwilę siedział na ławce i analizował słowa ojca, a gdy pojął do końca ich treść, uśmiechnął się do siebie i podążył za ojcem.

***

Otworzyła oczy. Świat powoli przestał się kręcić dookoła, a meble zatrzymały się na swoich miejscach. Złapała się drżącą ręką za dywan i odepchnęła się od podłogi, aby znaleźć się w pozycji siedzącej. Zamrugała nerwowo i spojrzała na zegarek, stojący na komodzie. Minęła dwunasta w nocy, co oznaczało, że leżała na podłodze długi czas. Nie miała pojęcia, co się stało z jej ciałem. Czuła jak jej mięśnie wiotczeją, a oczy bolą, wyciskając z organizmu łzy. Próbowała wstać, ale nogi nie pozwalały jej na to. Chciała się wciągnąć na łóżko, ale ręce też odmówiły pomocy. I choć to nie było w jej stylu, zrezygnowała i ułożyła się wygodnie na podłodze, przyciągając pod głowę stertę ubrań, które leżały tuż obok. Przymknęła oczy i powoli zapominała o bólu, który ją paraliżował. Myślała o jutrzejszym dniu. O tym co się stanie. I o tym do czego nigdy nie dopuści.

Jej plan był już gotowy i czekał tylko na wypełnienie. Za wszelką cenę postara się nie dopuścić zabójców do osoby prezydenta. Stanie się zwykłą obywatelką, która wykorzysta chwilę nieuwagi wroga i zrobi coś dobrego. Coś czego nigdy nie próbowała. Zamiast kogoś zabić, ocali go. 

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział. Powrót do przeszłości i trochę informacji nadających smaczku historii. Ale nie ogarniam co się dzieje tej dziewczynie :/

    OdpowiedzUsuń