Dzień
pierwszy
Obudziła się nagle. Jak co dzień,
spojrzała w stronę małego, brudnego okienka, aby upewnić się czy nikt ją nie
obserwuje. Przetarła zaspane oczy, a dłoń położyła na swoim czole. Westchnęła
głośno i zapatrzona w białą ścianę sufitu, uspokajała swoje wewnętrzne „ja”.
W nocy przyśnił jej się koszmar. Ten
sam który znała ze swojego wczesnego dzieciństwa. Mrugając nerwowo oczami,
próbowała sobie przypomnieć jego treść. Jak przez mgłę widziała wielkie urwisko
z rozerwaną barierką, na której wisiał bordowy samochód, pokryty błotem. Zza
okna od strony kierowcy wystawała bezwładna dłoń kobiety, która była jej matką.
Samochód kołysał się delikatnie, coraz bardziej zsuwając się ze skarpy.
Samantha poczuła w ustach smak świeżej krwi. Nieświadoma przegryzła sobie
wargę. Zamknęła oczy i ujrzała przerażający widok. Leżała kilka metrów od auta
jej rodziców. Po jej twarzy płynęła ciemnoczerwona krew, wypływająca z
przeciętej rany na skroni. Patrzyła w stronę urwiska na kołyszącą się kupę
zgniecionej blachy i wystającą dłoń matki. Usłyszała głośny jęk. To jej ojciec
wydał ostatni dźwięk w swoim życiu i pozostawił ją samą. Za swoimi
plecami usłyszała krzyk kobiety. Obróciła się gwałtownie i ujrzała leżącą na
środku jezdni ciężko ranną kobietę. Była pokryta cała krwią, która tryskała z
jej rozerwanego brzucha. Sam upadła na kolana i zaczęła płakać. Miała cztery
latka i nic nie mogła zrobić. Nie wiadomo kiedy przyjechała karetka, a ona
trafiła do domu dziecka.
***
- Chris! – krzyknął w stronę schodów detektyw Hudson. –
Wstałeś?
Odpowiedziała mu głucha cisza.
Westchnąwszy, ruszył ociężale w stronę schodów. Zanim doszedł na samą górę, był
już zmęczony i bardzo chciał wrócić do kuchni, gdzie czekała na niego
zaparzona, świeża kawa – kwintesencja udanego poranka. Zapukał w białe drzwi
pokryte rożnymi naklejkami i kartkami z napisami „Wynocha!”, „Jestem zajęty”,
„Nie ma mnie tam!”. Nie czekają na odpowiedź syna, wszedł do pokoju i zastał
prześmieszny widok. Jego syn leżał na łóżku samą twarzą, a jego reszta ciała
spoczywała na podłodze. Jego głowa była zakryta granatowym swetrem, którego
pewnie nie zdążył ściągnąć przed snem. Jego prawa ręka była włożona do lewego
trampka, a w lewej nadal spoczywał duży kubek niedopitej coli. Mark podszedł do
swojego synka i szturchnął go za ramię. Chris podskoczył, zrzucając z siebie
granatowy sweter. Trampek poleciał do góry i uderzył w sufit, pozostawiając na
nim swój ślad. Kubek z colą poleciał w stronę okna i zostawił na szybie
ciemnobrązowy, ociekający ślad.
- Ja tego sprzątać nie będę – stwierdził ojciec i
uśmiechnął się łobuzersko do syna.
- Ha, ha, ha – powiedział Chris z nutą sarkazmu, a chwilę
potem obydwoje śmiali się do rozpuku.
***
Samantha usłyszała cichy dźwięk.
Poderwała się sprzed komputera i zaczęła nerwowo grzebać w wielkiej stercie
brudnych ubrań, poszukując komórki. Po chwili z tryumfem wyciągnęła z szarej
bluzki telefon i odebrała.
- Amazonka? – usłyszała znajomy jej głos. Był taki ciepły i
wesoły.
- Tak? – odpowiedziała pytaniem. Była zdezorientowana. Znała
ten głos, ale jednocześnie nie mogła sobie przypomnieć skąd.
- Tutaj Rubin. Chciałabym cię o coś poprosić. – teraz
Amazonka wiedziała, kim była osoba po drugiej stronie. Przed oczami stanęła jej
postać drobnej blondynki o słodkim uśmiechu, który tak naprawdę był bardzo
złudny. Prawda kryła się w jej czarnych jak węgiel oczach, z których biła
okrutna natura dziewczyny.
- Jeśli chodzi o to, abym się przyłączyła do reszty, to nie
ma szans. Działam na własną rękę. – odpowiedziała twardo i usiadła przy biurku.
Wygrzebała ze sterty papierków czarny lakier i opierając o ramię komórkę,
zaczęła powoli malować długie paznokcie u prawej dłoni.
- Ja dzwonię z własnej inicjatywy. Tamci nie wiedzą. –
odpowiedziała niezwykle nieśmiało. Sam prawie czuła, jak po drugiej stronie
Rubinek mierzwi nerwowo swoje jasne włosy.
- Więc o co chciałaś mnie poprosić? – zapytała lekko
zaciekawiona białowłosa. Popatrzyła na ekran komputera i przyjrzała się
dokładnie planowi budynku Białego Domu.
- W sumie to prośba. – westchnęła nerwowo do słuchawki. –
Chciałabym, abyś po tym wszystkim pojechała do mojego domu i przekazała mojej
mamie … ee … małą paczkę.
Sam nieco zszokowana informacją, że
Rubin ma jeszcze rodzinę, przestała malować paznokcie.
- Słucham? – odpowiedziała prawie szeptem.
- Chyba nie muszę powtarzać. – odparła twardo czarnooka
dziewczyna. – Wiesz inni tego nie wiedzą, ale ja wierzę, że tylko ty
przeżyjesz. Tylko ty jesteś na tyle mądra i sprytna, aby to przeżyć.
- Słuchaj Rubinku! Nie jestem medium ani ty nie jesteś.
Żadna z nas nie wie, co się zdarzy w przyszłości. – powiedziała Amazonka,
zapatrzona w plan budynku. – Wiesz, zrobię to, o co mnie prosisz. Tylko
pamiętaj, że nawet ja nie jestem nieśmiertelna.
- Dziękuję. – Rubin chciała dodać słowa „będę twoją
dłużniczką”, ale patrząc na te okoliczności, powstrzymała się.
***
- Powiadomiłeś wszystkich? – spytał się ojca Chris.
- Nie było łatwo. Z początku nikt z ochrony, nie chciał w to
uwierzyć, ale gdy podałem im wszystkie informacje na temat Amazonki –
uwierzyli. Nawet udało mi się skontaktować z samym prezydentem. To był dla mnie
zaszczyt rozmawiać z takim człowiekiem. – stwierdził nieco rozmarzonym głosem
detektyw.
- Nie na tyle szlachetny. Istnieje powód, dla którego chcą
go zabić, a za niewinność nie zabijają.
Chris obrócił się plecami do ojca i
zaczął nerwowo bawić się swoją komórką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz