10 października 2016

Amazonka #11



Dzień pierwszy

Obudziła się nagle. Jak co dzień, spojrzała w stronę małego, brudnego okienka, aby upewnić się czy nikt ją nie obserwuje. Przetarła zaspane oczy, a dłoń położyła na swoim czole. Westchnęła głośno i zapatrzona w białą ścianę sufitu, uspokajała swoje wewnętrzne „ja”.

W nocy przyśnił jej się koszmar. Ten sam który znała ze swojego wczesnego dzieciństwa. Mrugając nerwowo oczami, próbowała sobie przypomnieć jego treść. Jak przez mgłę widziała wielkie urwisko z rozerwaną barierką, na której wisiał bordowy samochód, pokryty błotem. Zza okna od strony kierowcy wystawała bezwładna dłoń kobiety, która była jej matką. Samochód kołysał się delikatnie, coraz bardziej zsuwając się ze skarpy. Samantha poczuła w ustach smak świeżej krwi. Nieświadoma przegryzła sobie wargę. Zamknęła oczy i ujrzała przerażający widok. Leżała kilka metrów od auta jej rodziców. Po jej twarzy płynęła ciemnoczerwona krew, wypływająca z przeciętej rany na skroni. Patrzyła w stronę urwiska na kołyszącą się kupę zgniecionej blachy i wystającą dłoń matki. Usłyszała głośny jęk. To jej ojciec wydał ostatni dźwięk w swoim życiu i pozostawił ją samą.  Za swoimi plecami usłyszała krzyk kobiety. Obróciła się gwałtownie i ujrzała leżącą na środku jezdni ciężko ranną kobietę. Była pokryta cała krwią, która tryskała z jej rozerwanego brzucha. Sam upadła na kolana i zaczęła płakać. Miała cztery latka i nic nie mogła zrobić. Nie wiadomo kiedy przyjechała karetka, a ona trafiła do domu dziecka.

***

- Chris! – krzyknął w stronę schodów detektyw Hudson. – Wstałeś?

Odpowiedziała mu głucha cisza. Westchnąwszy, ruszył ociężale w stronę schodów. Zanim doszedł na samą górę, był już zmęczony i bardzo chciał wrócić do kuchni, gdzie czekała na niego zaparzona, świeża kawa – kwintesencja udanego poranka. Zapukał w białe drzwi pokryte rożnymi naklejkami i kartkami z napisami „Wynocha!”, „Jestem zajęty”, „Nie ma mnie tam!”. Nie czekają na odpowiedź syna, wszedł do pokoju i zastał prześmieszny widok. Jego syn leżał na łóżku samą twarzą, a jego reszta ciała spoczywała na podłodze. Jego głowa była zakryta granatowym swetrem, którego pewnie nie zdążył ściągnąć przed snem. Jego prawa ręka była włożona do lewego trampka, a w lewej nadal spoczywał duży kubek niedopitej coli. Mark podszedł do swojego synka i szturchnął go za ramię. Chris podskoczył, zrzucając z siebie granatowy sweter. Trampek poleciał do góry i uderzył w sufit, pozostawiając na nim swój ślad. Kubek z colą poleciał w stronę okna i zostawił na szybie ciemnobrązowy, ociekający ślad.

- Ja tego sprzątać nie będę – stwierdził ojciec i uśmiechnął się łobuzersko do syna.

- Ha, ha, ha – powiedział Chris z nutą sarkazmu, a chwilę potem obydwoje śmiali się do rozpuku.

***

Samantha usłyszała cichy dźwięk. Poderwała się sprzed komputera i zaczęła nerwowo grzebać w wielkiej stercie brudnych ubrań, poszukując komórki. Po chwili z tryumfem wyciągnęła z szarej bluzki telefon i odebrała.

- Amazonka? – usłyszała znajomy jej głos. Był taki ciepły i wesoły. 

- Tak? – odpowiedziała pytaniem. Była zdezorientowana. Znała ten głos, ale jednocześnie nie mogła sobie przypomnieć skąd.

- Tutaj Rubin. Chciałabym cię o coś poprosić. – teraz Amazonka wiedziała, kim była osoba po drugiej stronie. Przed oczami stanęła jej postać drobnej blondynki o słodkim uśmiechu, który tak naprawdę był bardzo złudny. Prawda kryła się w jej czarnych jak węgiel oczach, z których biła okrutna natura dziewczyny.

- Jeśli chodzi o to, abym się przyłączyła do reszty, to nie ma szans. Działam na własną rękę. – odpowiedziała twardo i usiadła przy biurku. Wygrzebała ze sterty papierków czarny lakier i opierając o ramię komórkę, zaczęła powoli malować długie paznokcie u prawej dłoni.

- Ja dzwonię z własnej inicjatywy. Tamci nie wiedzą. – odpowiedziała niezwykle nieśmiało. Sam prawie czuła, jak po drugiej stronie Rubinek mierzwi nerwowo swoje jasne włosy. 

- Więc o co chciałaś mnie poprosić? – zapytała lekko zaciekawiona białowłosa. Popatrzyła na ekran komputera i przyjrzała się dokładnie planowi budynku Białego Domu.

- W sumie to prośba. – westchnęła nerwowo do słuchawki. – Chciałabym, abyś po tym wszystkim pojechała do mojego domu i przekazała mojej mamie … ee … małą paczkę.

Sam nieco zszokowana informacją, że Rubin ma jeszcze rodzinę, przestała malować paznokcie.

- Słucham? – odpowiedziała prawie szeptem.

- Chyba nie muszę powtarzać. – odparła twardo czarnooka dziewczyna. – Wiesz inni tego nie wiedzą, ale ja wierzę, że tylko ty przeżyjesz. Tylko ty jesteś na tyle mądra i sprytna, aby to przeżyć.

- Słuchaj Rubinku! Nie jestem medium ani ty nie jesteś. Żadna z nas nie wie, co się zdarzy w przyszłości. – powiedziała Amazonka, zapatrzona w plan budynku. – Wiesz, zrobię to, o co mnie prosisz. Tylko pamiętaj, że nawet ja nie jestem nieśmiertelna.

- Dziękuję. – Rubin chciała dodać słowa „będę twoją dłużniczką”, ale patrząc na te okoliczności, powstrzymała się.

***

- Powiadomiłeś wszystkich? – spytał się ojca Chris.

- Nie było łatwo. Z początku nikt z ochrony, nie chciał w to uwierzyć, ale gdy podałem im wszystkie informacje na temat Amazonki – uwierzyli. Nawet udało mi się skontaktować z samym prezydentem. To był dla mnie zaszczyt rozmawiać z takim człowiekiem. – stwierdził nieco rozmarzonym głosem detektyw.

- Nie na tyle szlachetny. Istnieje powód, dla którego chcą go zabić, a za niewinność nie zabijają.

Chris obrócił się plecami do ojca i zaczął nerwowo bawić się swoją komórką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz