19:56
Przeciskała się pomiędzy ciasnymi
dróżkami przewodu wentylacyjnego pełnego pajęczyn i kurzu. Odbijała się zwinnie
od metalowej ściany w poszukiwaniu właściwego korytarza. Nie zwracała uwagi na
ból prawego ramienia, na które dawała zbyt wielki nacisk. Liczył się cel. Cel i
wykonanie misji, nie mogła zawieść. Od tego zależało jej praca i możliwe że
życie.
Nie miała pojęcia, kto zawiadomił policję.
Musiała być nieuważna podczas rozmowy w metrze. Przez tego chłopaka na chwilę
zapomniała, kim jest. Zapomniała o tym, że gdzieś za rogiem może kryć się
szpieg, czekający na jej najmniejsze potknięcie. Gdyby nie jej wrodzona
intuicja, na pewno zginęłaby w najbliższym czasie.
- Koniec. – szepnęła do siebie i ze świstem
przeleciała nad ukrytym gabinetem z kamerami.
19:58
- Co to było? – szepnął Chris do ojca.
- Szczury – odparł Mark, niezbyt
zainteresowany szumami dochodzącymi z zewnątrz. Patrzył na obrazy wyświetlane
przez kamery ochrony. Sprawdzał bardzo dokładnie ubiór, kolor włosów i oczu
osób, które były według niego podejrzane. Pomrukiwał przy tym pod nosem,
rozmawiając na ich temat sam ze sobą. Wymachiwał w powietrzu palcem wskazującym
u lewej ręki.
- To nie ma sensu – szepnął do siebie Chris. Podniósł się z
obrotowego krzesła i rozciągnął. – Idę na patrol.
Odpowiedział mu pomruk ojca.
Uśmiechnął się lekko. Po raz pierwszy widział ojca w takim stanie. Był mocno
wciągnięty w swoją misję, nie rozpraszały go żadne szmery ani też rozmowy.
Bardzo pragnął wykonać te zadanie i pozbyć się na zawsze ze swojego życia
białowłosej dziewczyny. Jej zniknięcie spowodowałoby, że stałby się
jednym z najbardziej znanych i szanowanych detektywów w całej
Ameryce. Ta sytuacja poprawiłaby znacznie jego życie rodzinne. Więcej
zarabiałby pieniędzy oraz przez jego popularność może znalazł by kogoś dobrego
na matkę zastępczą dla Christophera. Często o tym mówił:
- Chciałbym znaleźć dla siebie kogoś, kogo byś polubił synu.
Kobietę o wspaniałym charakterze i kochającym sercu, która objęłaby cie opieką
podczas mojej nieobecności. Nie chcę, abyś za bardzo angażował się w moja
pracę. Nie chcę, aby groziło ci niebezpieczeństwo.
Christopher najczęściej udawał, że
go to interesuje. Nie chciał, aby zupełnie obca mu kobieta, opiekowała się nim.
Był przecież prawie dorosły. Radził sobie znakomicie z porządkami w domu jak i
szkołą. Nie potrzebował opiekunki. Często wyobrażał sobie jakby to było i
najczęstszym skojarzeniem był jego ojciec w objęciach jakiejś blondynki,
wyglądającej jak jego siostra, która wieszała się na szyi ojca i uśmiechała się
sztucznie. A pod jego nieobecność zamieniała się w zrzędliwą babkę, bojącą się
o swoje paznokcie. Szczerze mówiąc przerażała go ta myśl. Stałby się wtedy
jej sługą i nie miał by tak silnego kontaktu z ojcem, jaki posiadał teraz.
- W sumie nic nie zmieniło się od śmierci mamy – westchnął
cicho chłopak. Nie wiedział, co się stało tamtej nocy, gdy miał pięć
lat. Pamiętał tylko przebłyski, takie jak płaczący ojciec i wysoki policjant z
ponura miną, który rozmawiał z Markiem, podczas gdy on bawił się beztrosko
klockami.
Teraz, kiedy czasami napomknęli na
temat śmierci matki i jej osoby, jego ojciec milkł. Popadał w zadumę i nie
odzywał się przez kilka dni, gdy już się obudził z tej zadumy, udawał, że nie
pamięta zaczętego tematu, co strasznie denerwowało chłopaka. Od zawsze chciał
się dowiedzieć, co się stało z mamą.
Szedł po ciemnym korytarzu, stukając
podeszwami butów o ciemny marmur, którym wyłożona była podłoga. Włożył ręce do
kieszeni i skulił się przez co wyglądał jak zmora. Jeżeli ktoś minąłby go na
tym korytarzu, przeraziłby się jego osoby i przyśpieszyłby kroku tylko po to,
aby uciec przed tym widokiem smutku i rozpaczy. Później opowiadałby swoim dzieciom,
jakie koszmarne kreatury chodzą po tym świecie i przynoszą nieszczęście.
Chłopak jednak wiedział, że nie
spotka tutaj takiej osoby. Była to przecież odosobniona część firmy, do której
zaglądał tylko szef, pracownicy, no i czasem policja. Nie było szans na to, aby
zauważył jakąś postać na tle ciemnego marmuru i poobijanych ciemnych ścian. A
może jedna taka istniała?
Nagle w zasięgu jego wzroku pojawiła
się postać z długimi włosami.
20:07
- Zabiją mnie. – szepnęła do siebie Samantha, opierając się
o poobijana ścianę. – Dlaczego ja narażam swoje życie dla zabicia jednej, nic
nieznaczącej osoby, aby sprawić uciechę innej osobie? – zamrugała nerwowo i
wyrzuciła tą myśl ze swojej głowy. – Ja nie pytam dlaczego? Muszę to zrobić.
Ruszyła bezszelestnie z miejsca,
odpychając się mimowolnie od ściany dłońmi. Biegła szybko, nie tracąc sił ani
równowagi na śliskiej podłodze. Podążała do nikłego światła, daleko oddalonych
drzwi, które kusiły ja wykonaniem jej misji i wolnością, słodką wolnością. I
wtedy go zauważyła.
Stał i patrzył na nią, a jego oczy
błyszczały, odbijając nikłe światło prześwitujące przez szparę w drzwiach. Ukryty
w cieniu, obserwował jej każdy krok jak myśliwy tropiący swoją zwierzynę.
Skupiał się tylko na niej.
Poczuła dziwny lęk. Jakby ta osoba,
która ją zauważyła, mogła popsuć wszystko. Zniszczyć jej dotychczasowe życie.
Pozbawić tego, co lubiła. Niewiadomo dlaczego poczuła falę napływającego
niebezpieczeństwa, jakiego nie czuła od Tego Ohydnego Dnia. Jej ciało zadrżało,
na wspomnienie tamtych chwil życia, które zmieniły wszystko. Wskazały jej drogę
do tego, kim ma być. Jaką rolę ma pełnić na tym szarym świecie.
Przed obrazami przepłynęły jej szybko nieznane obrazy,
wyciągnięte z samego dna zapadłej duszy śmiertelniczki. Poczuła jak uginają się
pod nią kolana i traci wszystkie siły.
- Tak łatwo się nie dam – szepnęła, złapała oddech i uciekła
z pola widzenia nieznajomego.
20: 23
- Ona już tu jest – powiedział do siebie szeptem chłopak i
pobiegł tak szybko jak umiał powrotem do kryjówki z kamerami. Opowiedział
wszystko, co widział ojcu i natychmiast ruszyli do pokoju, w którym umieścili
właściciela agencji San Salvadore - San Sanvario de la Roze. Zabezpieczyli
dobrze wejście do pokoju i w ukryciu czekali nadejścia wroga. Ale on się nie
pojawiał.
20:46
- Robota wykonana – szepnęła do siebie Amazonka i popatrzyła
na wielki budynek agencji modelek. Starła delikatnie z prawej dłoni ślady
świeżej krwi. To samo zrobiła z małym nożykiem, który spoczywał, głęboko ukryty
w kieszeni swojej bluzy. Przed oczami nadal miała obraz dziewczyny z pustymi
oczami, która w miejscu serca miała wielką dziurę, pełną krwi.
A tego, że Amazonka zabije jakąś dziewczynę to się nie spodziewałam O.O
OdpowiedzUsuńDobry rozdział :)