27 czerwca 2016

Amazonka #1


Z gazety "Morningside News" :

"...został zamordowany znany, przemysłowy biznesmen- John Terroy.  Mężczyzna umarł w skutek wykrwawienia się po strzale w krtań przez groźnego zabójcę, znanego pod pseudonimem Amazonka. Przestępca nadal pozostaje na wolności. Nie są znane przyczyny zabójstwa, policja donosi..."

 - A niech ją cholera weźmie - krzyknął doniośle detektyw Mark St. Hudson, a jego głos niczym echo odbił się po całym gabinecie. Mężczyzna rozerwał ze złości gazetę w pół i rzucił za siebie, wprost na starą, poobijaną ścianę, z której posypała się jasnożółta farba. Połówki gazety wylądowały z hukiem  na wielkiej kupie równie potarganych papierów, których treść dotyczyła jednej i tej samej osoby - Amazonki.

Detektyw wyprostował się na swoim fotelu i sięgnął ręką po poufne akta z policyjnej kartoteki. Z wielkim wysiłkiem wykradł je policji, aby je skopiować dla własnego użytku. Otworzył je i przyjrzał się niewyraźnemu zdjęciu nastolatki o niezwykłym kolorze oczu i włosów, którą uchwycił w swoim obiektywie jeden z policyjnych fotografów. Zastanawiał się czy to wszystko w niej jest prawdziwe?

- Możliwe, że włosy są farbowane, a oczy to zwykłe szkła kontaktowe. – rozmyślał Mark, intensywnie przyglądając się trzymanemu przez siebie zdjęciu. Chciał to wiedzieć, jednak nikt nie był tego pewny, ponieważ nikomu do tej pory nie udało się złapać Amazonki. Była wciąż nieuchwytna. Znana z kocich ruchów i sprytnego umysłu, nigdy nie wpadła w jakąkolwiek pułapkę. Pozostawała perfekcjonistką od ponad trzech lat.

Mark podrapał się w brodę i zaczął czytać to, co miał napisane na kilku kartkach z akt policyjnych. Gdy skończył, nie był pewny czy jest gotowy wypełnić zadanie, które powierzył mu burmistrz miasta, pokrywając je (nie)wielką sumką, która miała wpłynąć na jego konto bankowe po dobrze wykonanej robocie. Miał już zamiar się poddać, czytając pojedyncze słowa z kart. Wiedział niewiele na temat osoby, którą miał złapać. Nie posiadał zbyt wielu poszlak, które mogłyby mu pomóc w dotarciu do poszukiwanej. Ta misja zdawała mu się być niemożliwą, ale powodowała u niego także dreszczyk ekscytacji i adrenaliny. Od dawna marzył o takim przeciwniku, nieuchwytnym dla nikogo, dobrze wyszkolonym i znającym wiele sposobów na ucieczkę. Jeśli tylko udałoby mu  się schwytać dziewczynę, otrzymałby tytuł jednego z najbardziej zdolnych detektywów, a co za tym  idzie także i więcej zleceń, które poprawiłyby jego finanse. W końcu zacząłby żyć godnie, tak jak od dawna marzył.

 - To dzieciak. Uda ci się – wyszeptał i zanim się obejrzał, stał już na blacie swojego biurka i przyjmował wyimaginowany medal za zasługi od burmistrza.

 - Co ty robisz? - znajomy głos ściągnął go na ziemię i wyrwał z cudownych marzeń. Patrząc z góry ujrzał jak jego szesnastoletni syn - Christopher, rzuca w kąt swoją szkolną torbę,  wysypując tym samym z niej książki. Podszedł do  prywatnej lodówki swojego ojca i wyjął z niej puszkę pepsi, po czym otworzył ją z cichym syknięciem. Upił duży łyk i znowu popatrzył na swojego ojca, wciąż stojącego na biurku. Uniósł ze zdziwienia prawą brew ku górze i rzekł do niego:

- Złaź stamtąd. Połamiesz biurko, a nie będziemy kupować nowego.

 - Mój cholernie odpowiedzialny i dorosły synek – pomyślał Mark i poczuł rodzicielską dumę. Nie wiedział jak to się stało, że jego mały chłopczyk tak szybko urósł i wydoroślał. Jeszcze niedawno przewijał mu pieluszki i bawił go zabawnymi minami, choć po tragicznej śmierci żony, wcale nie było mu do śmiechu. A teraz stał przed nim dorosły, pewny siebie mężczyzna, gotowy na budowanie własnej przyszłości bez jego pomocy. Poczuł jak łezka kręci mu się w oku. Schodząc z biurka, wytarł ją niepostrzeżenie. Usiadł ponownie na fotelu, a kiedy ujrzał rozrzucone akta, poczuł jak powraca zły humor.

 - Co to? - zapytał Chris, wskazując na rozrzucone kartki papieru. Podszedł z puszką w ręku do biurka i z wielką ostrożnością dotknął jednej z kartek, która wypadła z aktówki. Detektyw nie miał zamiaru go powstrzymać. Nigdy nie ukrywał przed nim, na czym polega jego praca. Ufał swojemu synowi i wiedział, że pierworodny nie zdradzi sekretów, jakie skrywała jego praca.

 - Akta. Kolejna osoba do wyśledzenia - stwierdził i podszedł do syna, podając mu następne kartki. Ten przestudiował je w ciszy, potrzepując delikatnie puszką pepsi, z której wydobywał się cichy syk ulatniającego się dwutlenku węgla. Czytał szybko, a jego oczy praktycznie nie zmieniały swojego położenia. To tak jakby tylko na coś patrzył.

            Po minucie odłożył puszkę na biurko i skierował wzrok na ojca. Wydawał się nieobecny jakby zastanawiał się nad czymś bardzo intensywnie.

 - Znowu ona. Wiele się o niej słyszy. Ale chyba nie myślisz, że ją złapiesz sam? Pomogę ci. - zaoferował po chwili milczenia swoją pomoc ojcu. Przez głowę Marka przeszło tysiące złych rzeczy, które mogłyby się zdarzyć podczas pościgu synowi. Pozwalał mu już i tak na wiele rzeczy, na które odpowiedzialny rodzic nigdy by się nie zgodził. Możliwość udziału w pościgu na pewno byłaby fascynującym przeżyciem dla nastoletniego chłopca, ale i też objawem bezgranicznej głupoty jego rodziciela. Nie chciał okazać się najgorszym ojcem na świecie, narażając własnego syna na uszczerbek na zdrowiu.

 - Nie - odparł krótko, starając się nie patrzeć na swojego syna. Nie zniósłby smutku czy rozczarowania, goszczącego na twarzy syna. Zbyt łatwo ulegał jego namowom i jedno spojrzenie  mogłoby zmienić jego nastawienie do sytuacji.

 - Jak tam chcesz – usłyszał obojętną odpowiedź swojego syna, wypowiedzianą bezbarwnym głosem. Jednak Mark nie był aż tak głupi, aby uwierzyć swojemu synowi. Wiedział, ze skoro zapoznał się ze sprawą, którą prowadzi jego ojciec, tak łatwo nie odpuści. Detektyw obiecał sobie, że będzie go chronił, ale nie był pewny czy uda mu się to. Christopher był sprytny.

 - Leć do szkoły, bo się spóźnisz - powiedział z ojcowską miłością. Usłyszał cichy pomruk i jego syna już nie było w pokoju. Zdecydowanie musiał go mieć na oku.

***

Szkoła, stojąca w dzielnicy Morningside, przypominała stary budynek mieszkalny, z rozwalającym się dachem. Pomalowana na blady odcień koloru niebieskiego, raczej nie napawała optymizmem ani chęcią przekraczania jej progów. Od starych szyb odbijały się pobliskie bloki, które powinny już dawno trafić do rozbiórki, a przed nimi siedzieli znudzeni życiem ludzie, nie mający nic do roboty poza piciem.

 Na terenie szkoły rosło tylko jedno stare drzewo, które od dawna nie rodziło liści. Stało takie samotnie i "łyse" na samym środku zakurzonego parkingu, strasząc ludzi swoją brzydotą. Christopher przypuszczał, że było w środku tak samo puste i zbutwiałe jak atmosfera panująca dookoła.

Ten krajobraz bezdennego smutku dopełniały nauczycielskie auta, których lata świetności przypadały prawdopodobnie na czasy prehistoryczne. Ich właściciele nie mogli niestety polepszyć swoich warunków życia, gdyż nie zarabiali zbyt dużo, aby było ich stać na nowe auto.

 - Obraz nędzy i rozpaczy – powiedział do siebie Christopher. Te słowa były niczym rytuał, który zawsze był wypełniany przez niego, zanim wkroczył na teren szkoły. Jego wrażenie co do tego miejsca nie zmieniło się nigdy. Nie lubił spędzać czasu w tym miejscu czasu, chciał tylko zdać i wynieść się na studia prawnicze lub zatrudnić w jakiejś sławnej instytucji, związanej z obroną ludzi.

            Z niemałym obrzydzeniem przekroczył próg szkoły i udał się do swojej klasy.

***

Nauczyciel od chemii jak zwykle gadał od rzeczy, stojąc przodem do tablicy i wypisując na niej chemiczne wzory. Chris jak reszta znudzonej lekcją klasy, zajmował się swoimi sprawami. Wciąż myślał o tej dziewczynie, którą miał złapać jego ojciec. Nie mógł pojąć jak taka młoda osoba, popełniła aż taką wielką ilość przestępstw w swoim krótkim życiu. Nie rozumiał jak można było być tak bezdusznym i nieposiadającym żadnych uczuć człowiekiem, aby zabijać dla pieniędzy. Rozmyślał nad tym w jaki sposób pomóc ojcu w złapaniu Amazonki i co zrobią policjanci, kiedy dorwą ją w swoje łapska.

Z tych chaotycznych myśli wyrwał go szczęk otwieranych drzwi. Spojrzał jak reszta klasy melancholijnie w ich stronę i na widok osoby stojącej w nich poczuł nieprzyjemne mrowienie w skroni. Odczuwał je zawsze, kiedy nadchodziły kłopoty. W tej chwili nadeszły i to wielkie.
           
Postać przekroczyła próg i podeszła delikatnym krokiem w stronę niczego nieświadomego nauczyciela. Szła pewnie i z wyczuciem, starając się nie potknąć o niezbyt proste podłoże. Stając przy nauczycielu, chrząknęła delikatnie, zwracając na siebie jego uwagę. Dyskretnie podała mu niewielką kartkę i odwróciła się przodem do klasy.

W tej chwili Christopher był pewny, że widzi nie kogo innego jak Amazonkę. Tą samą, która dokonała tylu zabójstw. Tą samą, o której dużo się dowiedział z policyjnych akt dziś rano. Stała teraz tu, w jego klasie i patrzyła tymi swoimi niezwykle różowymi oczami, udając przeciętną nastolatkę, która z resztą bardzo przypominała. Ubrana w czarny, dopasowany strój, nie rzucała się w oczy. Każdy obecny w klasie już na samym początku stwierdził, że na pewno jest zwariowaną Gotką, nie warta uwagi. Chris przez chwilę nawet się zastanowił czy nie był za bardzo przewrażliwiony na  punkcie Amazonki, lecz szybko odrzucił tę myśl, widząc jej białe, nienaturalnego koloru włosy, opadające lekko na ramiona.

Profesor zmierzył dziewczynę obojętnym wzrokiem i wziął od niej kartkę. Przeczytał ją uważnie i wolno. Popatrzył ponownie na dziewczynę i rzekł:

 - Oto wasza nowa koleżanka Samantha Rose. Będzie się z wami uczyć przez ten rok. – rzekł nauczyciel, upewniając się czy klasa go słucha. Gdy zdał sobie sprawę, że każdy uczeń wydaje się znudzony tą informacją westchnął i poszukał wzrokiem miejsca dla nowej uczennicy. Pech był taki, że ostatnie wolne miejsce, w już i tak za bardzo przeludnionej klasie, było tuż za plecami Chrisa.

 - Usiądź tam. - wskazał miejsce palcem i wrócił do wypisywania nudnych wzorów na tablicy. Klasa ponownie zajęła się swoimi sprawami.

            Samantha ruszyła na wskazane jej miejsce bez żadnego sprzeciwu. Szła lekko, zwinnie omijając porozrzucane torby uczniów. Przeszła obok Christophera i usiadła za nim z cichym szmerem odsuwanego krzesła. Westchnęła cicho i wyciągnęła ze swojej małej torby zeszyt z zieloną okładką i mały poręczny długopis. Zaczęła coś notować, a chłopak słyszał ciche uderzenia długopisu o kartkę. Poczuł się beznadziejnie słaby, jednak to uczucie było chwilowe. Zdał sobie sprawę, że ma poszukiwaną w garści i tylko od niego zależy teraz czy uda mu się ją złapać. Postanowił działać na własną rękę.

3 komentarze:

  1. Aż dziwne, że nie ma tu komentarzy.
    Nieźle ubawiło mnie wejście Amazonki do klasy. Zabieram się do czytania kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry.
    Ou, tamta usterka naprawiona, ale tu też kolory szaleją. Trochę czarnego, trochę białego... ech, wiem, jak bywa z formatowaniem, blogerzy znają ten ból.
    Masz niepoprawny polski cudzysłów, polecam poczytać o skrótach klawiszowych (przydadzą się) albo po prostu wkleić prawidłowy (wierzę w jeden, święty polski cudzysłów!). :)
    W pierwszej linijce artykułu między myślnikiem a imieniem ofiary brakuje spacji.
    Amazonka... Mówiłam już, że uwielbiam tę nazwę? Tyle odniesień, symboliki, tytuł świetny, a się okazuje, że to jeszcze pseudonim złoczyńcy, coraz ciekawiej. Zwłaszcza że mamy do czynienia z kobietą. Rzadziej są one takimi typowymi antagonistami.
    Frustracja Marka i poczucie bezsilności aż biją z tekstu. Mam nadzieję, że nie pójdziesz w schematy... tragiczna śmierć żony, dorastający syn... I coś nienaturalnie wyszło, według mnie, z tą łzą w oku i przemyśleniami. Zawiało ekspozycją, a jej mówimy stanowcze: nie. Według mnie Mark i tak za dużo synowi mówi... To nieprofesjonalne i nieodpowiedzialne, bo wiadomo... ktoś wie za dużo... to trzeba go uciszyć. No i Chris na pewno jest słabym punktem detektywa. Amazonka kiedyś może to wykorzystać. Wtedy już będzie za późno.
    Obraz nędzy i rozpaczy... taaaa, rozumiem, bo dziś mój ostatni dzień ferii zimowych.
    Na własną rękę... to nigdy nie kończy się dobrze. Wygląd Amazonki, włosy i oczy, a żadnego sprzeciwu szkoły? One są mało tolerancyjne... To Amazonka nie jest poszukiwana? Ot tak będzie chodzić do szkoły, nikt nie zawiadomi policji, w ogóle o tym nie pomyśli? Nic nie rozumiem...
    Miłego dnia,
    mendoid Corteen

    kot-z-maslem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak już komentuję. Ciekawi mnie, jak Christopher zabierze się za chwytanie morderczyni. A co, jeśli wszystko mu się wydaje?
    Gotkę akurat chciałabym poznać. Sądzę, że są to ciekawi ludzie. W każdym razie inni, a mnie zawsze interesują inni ludzie.
    Pewnie jesteś fanką ,,Nikity”, co?
    Wybacz za taki krótki komentarz, ale jednak chciałabym czytać dalej, no i muszę wytknąć Ci błędy (lub możliwe błędy, bo i ja się czasem mogę pomylić).
    ,,... został zamordowany znany, przemysłowy biznesmen- John Terroy.” To jest akurat oczywiste - brakuje spacji.
    ,,Zastanawiał się czy to wszystko w niej jest prawdziwe?” Przecinek przed ,,czy”, zlikwiduj znak zapytania.
    ,,- Możliwe, że włosy są farbowane, a oczy to zwykłe szkła kontaktowe. – rozmyślał Mark...” Usuń kropkę przed myślnikiem.
    ,,Gdy skończył, nie był pewny czy jest...” Przecinek przed ,,czy” znowu.
    ,,Pomogę ci. - zaoferował po chwili milczenia swoją pomoc ojcu.” W tym przypadku raczej także nie powinno być kropki, aczkolwiek jeszcze popatrzę. (Korzystam z telefonu. Lepiej nie otwierać kilku kart jednocześnie.)
    ,,Nie lubił spędzać czasu w tym miejscu czasu.” Powtórzenie.
    ,,Nie mógł pojąć jak taka młoda osoba, popełniła aż taką wielką ilość przestępstw w swoim krótkim życiu. Nie rozumiał jak można było być tak bezdusznym i nieposiadającym żadnych uczuć człowiekiem, aby zabijać dla pieniędzy. Rozmyślał nad tym w jaki sposób pomóc ojcu w złapaniu Amazonki i co zrobią policjanci, kiedy dorwą ją w swoje łapska.” Ojej, jaki wielki tekst zaznaczyłam. Najpierw, przecinek przed ,,jak”, potem... nie jestem pewna co do tej ,,ilości” (zabójstwa są policzalne), znowu przecinek przed ,,jak”, przecinek przed ,,w jaki”, to wszystko.
    ,,Spojrzał jak reszta klasy melancholijnie...” Tu też przecinek przed ,,jak”.
    ,,W tej chwili nadeszły i to wielkie.” Przecinek w tym przypadku przed ,,i to wielkie” musi się pojawić - albo chociaż myślnik.
    ,,...udając przeciętną nastolatkę, która z resztą bardzo przypominała.” Którą.
    ,,Chris przez chwilę nawet się zastanowił czy nie był...” Przecinek przed ,,czy”.
    ,,- Oto wasza nowa koleżanka Samantha Rose. Będzie się z wami uczyć przez ten rok. – rzekł nauczyciel, upewniając się czy klasa go słucha.” Znowu kropkowy dylemat, przecinek przed ,,czy”.
    ,,- Usiądź tam. - wskazał miejsce palcem.” Po co ta kropka przed myślnikiem? Miejsce zagraca.
    ,,... tylko od niego zależy teraz czy uda mu się ją złapać.” Przecinek przed ,,czy”.
    Eh, nie wiem, czy będę miała siłę dalej wytykać te wszystkie błędy. Wolałabym czytać. (: W każdym razie, teraz wiesz, co jest błędem. Albo ja Cię nie uświadomiłam, a Ty opowiadania w ostatnim czasie nie poprawiałaś.

    OdpowiedzUsuń