Znacie
ten moment, kiedy świadomość wraca do ciała z jakiegoś oddalonego miejsca do realnego
świata? Tę chwilę przed przebudzeniem, gdy słyszycie wszystko, co dzieje się
wokół was, lecz nie możecie nawet się poruszyć czy odezwać? Właśnie to się
działo ze mną zanim przebudziłam się we własnym łóżku, przepełniona bólem.
Pływałam na falach nierozbudzonej świadomości, chwytając skrawki rozmów,
zapachów, a nawet dotyku z realnego świata. Silny zapach ziemi otaczał mnie
niczym mgła, sprawiając, że czułam się bezpieczna. Niski męski głos brzmiał jak
kołysanka, choć nie mogłam zrozumieć żadnego z padających w niej słów. Nie wiem
ile tonęłam w tej ciemności, czas nie miał dla mnie żadnego znaczenia. Liczył
się tylko ten zapach i głos. Przykre było obudzenie się i powrót do miejsca,
które przywitało mnie bólem mojego zmęczonego ciała i ostrym światłem
jarzeniówek, wiszących tuż pod sufitem. Mrugałam nerwowo, patrząc bezmyślnie na
biały sufit, posiadający zatarte ślady po różnych, dziwnych rzeczach, którymi
ktoś kiedyś rzucił z premedytacją do góry. Po kilku sekundach wróciły
wspomnienia sprzed tego zapomnienia. Brązowe źrenice wpatrzone we mnie, zapach
ziemi i ciężar przygniatanego ciała. Wszystko stało się takie wyraźne, takie
realne.
Podniosłam się powoli, opierając ciężar swojego
ciała na łokciach. Mimo ostrożnego zachowania, poczułam mdlące zawroty głowy,
lecz nie zmierzałam się poddać. Gdy moje nogi dotknęły podłogi, poczuła się
pewniej. Odepchnęłam się od ramy łóżka i zrobiłam krok na przód. Silny ból w
nadgarstku zwrócił moją uwagę na tyle długo, że zauważyłam bandaż na dłoni w
miejscu, gdzie znajdował się mój nadgarstek. Nie przejęłam się tym zbytnio. W
życiu doznałam takiego bólu, że ten był dla mnie zwyczajnie niczym. Zaledwie
kroplą w morzu cierpienia. Zarzuciłam na siebie powoli bluzę i wsunęłam stopy w
stare, rozwalające się trampki. Otworzyłam drzwi i zaczęłam słuchać,
pozwalając, aby kontrolę nade mną przejął mój dar. Słuchałam uważnie, aż nie
odnalazłam pożądanego przeze mnie nurtu myśli. Nie śpiesząc się, ruszyłam
ostrożnie stawiając nogę za nogą i kierowałam się w stronę małej sali, która
pełniła w tym domu rolę pokoju przesłuchań nowych mieszkańców. Człowiek mógł
poczuć się tam jak podczas przesłuchania w komendzie policji. Dwa białe
plastikowe krzesła, a pomiędzy nimi równie biały i plastikowy stół, nie były
szczytem wygód jakie Kier mógł zapewnić swoim nowym podopiecznym. On też raczej
nie dbał o nasze miłe wrażenie, lecz pilnował, aby każdy użyteczny dar był na
jego rozkazy. Byliśmy tylko marionetkami w jego grze, której nie potrafiłam
rozgryźć.
Nawet gdybym nie wiedziała, gdzie ich szukać,
usłyszałabym z daleka dzikie krzyki prowadzonej przez nich kłótni. Dwa męskie
głosy walczące ze sobą jak dwa lwy, które pragną dominacji w stadzie. A
pomiędzy nimi cichy, dziewczęcy głos, nie będący jednak sędzią tego sporu lecz
jego powodem. Gdy zbliżyłam się już dostatecznie blisko, aby widzieć korytarz,
na którym znajdowały się drzwi do pokoju przesłuchań, dostrzegłam stojącą przed
nimi drobną, dobrze mi znajomą postać.
Emilie stała idealnie wyprostowana jak przystało na
dziewczynę, pochodzącą ze szlacheckiej rodziny, która mimo współczesnych
realiów, dalej kształciła swoje dzieci według tradycji. Jej głowa lekko
przechylała się w lewą stronę, a spojrzenie było utkwione bezpośrednio w
zamknięte drzwi. Poruszała ustami jak w trakcie rozmowy z kimś, lecz nie
wydobywał się z nich żaden dźwięk. Emilie posiadała niezwykły dar – potrafiła
rozmawiać ze zmarłymi duszami. Uwielbiała to robić i chyba jako jedyna w naszym
domu kochała dar, którym została obdarzona. Mimo, że właśnie przez niego
została wygnana z domu i uznana za obłąkaną.
Podeszłam do niej nie siląc się na ostrożność.
Wiedziałam, że i tak mnie nie usłyszy. Podczas takich rozmów z duchami
wyłączała się dla prawdziwego świata. Stanęłam obok sporo niższej od siebie
dziewczyny i czekałam na jej powrót do żywych. Nie zdziwcie się, że
podskoczyłam ze strachu, kiedy usłyszałam jej spokojny głos:
-
Duchy mi powiedziały, żebyś uważała na kobietę, znajdującą się w tym pokoju.
-
Co? – nie zdążyłam nawet zareagować i dowiedzieć się, czemu duchy mnie
ostrzegały akurat teraz zwłaszcza, że w moim życiu spotkałam już wiele osób,
które chciały mojego cierpienia. Emilie odwróciła się do mnie tyłem i ruszyła w
sobie samej znanym kierunku, ponownie wracając do niemej rozmowy z duchami.
Wciągnęłam porządny „łyk” powietrza
i wypuściłam go ze świstem na zewnątrz. Nie wiedzieć czemu słowa Emilie
sprawiły, że poczułam strach. Spojrzałam na drzwi które niezmiennie pozostawały
zamknięte i złapałam za ich klamkę. Przez moje ciało przeszedł silny prąd,
który sparaliżował mnie. Stałam bez ruchu, zmuszona do czytania myśli osoby,
która przypadkiem trzymała klamkę z drugiej strony drzwi. Myśli tej osoby były
straszne. Życzyła komuś szczerze śmierci, którą sama chciała mu zadać w sposób
tak brutalny, a zarazem dokładnie przemyślany, że poczułam się tak jakbym
grzebała w umyśle jakiegoś psychopaty. Nie potrafiłam zdjąć dłoni z klamki,
dlatego nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdy drzwi otworzyły się, a siła
użyta do tego czynu zwaliła mnie na podłogę, obijając mi te części ciała, które
ocalały nienaruszone po ostatnim wypadku. Nić, która połączyła nasze dwa umysły,
została zerwana, a ja poczułam się wolna. Podniosłam się powoli z podłogi,
nonszalancko otrzepując swoją bluzę z niewidzialnego brudu. Grałam na czas.
Wiedziałam kogo zobaczę, gdy tylko przestanę skupiać się na sobie. Przyczynę
moich ran nie tylko na ciele, ale i też umyśle.
Uniosłam głowę i zauważyłam jak
lodowate spojrzenie bada moje ciało centymetr po centymetrze jakbym była czymś
niezwykłym. Gdy jej wzrok spotkał się z moim, na kobiecych ustach zagościł
nieszczery uśmiech. Mój umysł przeszedł w czujny tryb i choć nie było w moim
zwyczaju czytać komuś w myślach bez uprzedzenia, chciałam zrobić wyjątek, aby w
razie czegoś niespodziewanego z jej strony, zareagować odpowiednio szybko. Nie
ufałam tej dziewczynie.
-
Simon! – krzyknęła do kogoś, kto pozostawał jeszcze w głębi pokoju
przesłuchań.- Znalazłam twoją poszkodowaną owieczkę. I chyba przypadkiem ją
uszkodziłam.
Mówiła o mnie tak jakbym była
zabawką, którą zepsuła podczas nieostrożnej zabawy. Poczułam jak wściekłość
wkrada się do mojego umysłu. Nie byłam pewna dlaczego tak mocno na mnie oddziaływała
jej obecność, ale intuicja nigdy mnie nie zawiodła. Takich jak ona należało unikać
i darować sobie jakiekolwiek kontakty.
Z pokoju wyszedł najpierw Kier i
zaprosił kogoś gestem, aby ruszył za nim. Nim postać chłopaka wyłoniła się z
pokoju, poczułam ten niezwykły zapach ziemi. Myślałam, że zemdleję. Jedno
brązowe spojrzenie dało mi do zrozumienia dwie rzeczy. Był kimś wyjątkowym,
kimś innym niż my wszyscy zebrani w tym okropnym miejscu. A ja wiedziałam o nim
tylko tyle, że nie słyszałam jego myśli. I to sprawiło, że mój strach urósł do
niewyobrażalnych rozmiarów.
Simon podszedł do mnie spokojnie, z
ufnością, której nie spotkałam u nikogo innego w całym swoim życiu. Był wyższy
ode mnie o głowę, z lekkim zarostem na brodzie, który ginął w rozpuszczonych,
kasztanowych włosach. Na jego twarzy zauważyłam kilka małych piegów, które
dodawały jego twarzy łagodności. Spod mocno znoszonej koszuli w staromodną
kratę wyłaniał się delikatnie zarysowany kształt jego mięśni. Pobrudzone błotem
dziurawe dżinsy i rozwalając się trampki z najtańszej firmy wcale nie
sprawiały, że tracił na uroku. Mimo swej postury i zaniedbanego wyglądu nie
budził we mnie wstrętu.
Wyciągnął do mnie niepewnie dłoń w
geście powitania. Ujęłam ją i poczułam napływające ciepło do mojego ciała.
Wyczuwałam szczerość, a jednocześnie strach w tym geście. Zamiast myśli przez
ułamek sekundy przez moje ciało przelała się mieszanka emocji, która mogłaby w
większej dawce doprowadzić mnie do bólu. Przeżył coś, co sprawiło, że był teraz
czymś, czego nienawidził. Dziewczyna była dla niego kimś bliskim, lecz w jego
miłości do niej był gniew. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Emocje trudniej jest
odczytać niż myśli.
Całą tą, chorą jak dla mnie,
sytuację przerwał Kier, który chrząknął znacząco w naszą stronę. Wskazał palcem
na pokój i zmarszczył niecierpliwie brwi. Nie musiał używać swojego daru, bym
wiedziała czego ode mnie w tej chwili oczekuje. Musiałam zacząć tradycyjne
badanie nowych, ich zamiarów i możliwości. Tylko jak miałam czytać w myślach,
skoro ich nawet nie słyszałam. Wiedziałam, że muszę wpaść na jakiś pomysł i to
szybko, zanim zdemaskuję się przed Kierem.
Simon puścił moją dłoń i ruszył jako
pierwszy. Był spięty, lecz starał się wyglądać spokojnie. Mój pan – mdliło mnie,
gdy w ten sposób kazał nam o sobie mówić – ruszył za chłopakiem. Mnie pozostało
iść za nimi jak posłusznemu słudze. Mijając próg mogłam wyczuć chłód nie tylko
na swoim ciele, lecz i w umyśle. Dziewczyna idąca za mną nie ukrywała, że darzy
mnie nienawiścią. Nie spodziewałam się tak mocnej reakcji po kimś, kogo nie
znałam nawet jednego dnia. I choć nie byłam wróżką z góry wiedziałam, że to
będzie najgorsze przesłuchanie nowych w całej mojej karierze przesłuchującego.
Podoba mi się w jaki sposób przekazujesz myśli bohaterki i to, co się z nią dzieje. To dopiero początek, niby nie bardzo wiadomo, o co chodzi, a jednak nie czuję się zagubiona. Pokazujesz wydarzenia w prosty, jasny sposób i to jest dla mnie duży plus. Nadal się zastanawiam, jaki Kier ma cel w "zbieraniu" tych ludzi. Ale cieszę się, że na razie jest to tajemnicą, bo lubię, odkrywać je powoli.
OdpowiedzUsuńLecę do kolejnego;)
I dziękuję za komentarze u mnie!
Dużo emocji w tym rozdziale, ale ja to lubię. Bardzo.
OdpowiedzUsuńJestem szalenie ciekawa, co takiego kryje przeszłość głównej bohaterki, bo wydaje mi się, że będzie to niezwykle interesujące.
Równie interesujące jest to, czemu dziewczyna nie może słyszeć myśli Simona. Co w nim jest takiego, co jej to uniemożliwia? Zastanawia mnie też, po co to wszystko? Jaki plan zrodził się w głowie Kiera, że gromadzi wokół siebie tak nietypowych ludzi?
Robi się coraz ciekawiej! Choć brakowało mi opisu typu " co się działo wczoraj? " chyba że źle zrozumiałam poprzedni rozdział i ona wcale nie była w domu i nie znalazła się nagle w tym miejscu, co w aktualnym tutaj rozdziale, więc to może mój błąd xD
OdpowiedzUsuńTroszkę za mało dialogów, spodziewałam się nieco więcej, ale rozumiem, że bardziej czytelnikowi chciałaś przekazać myśli głównej bohaterki. Ciekawi mnie ten cały Kier... no i ten ktoś, kto pomógł jej wstać.
Ogólnie na stwierdzenie "Mój Pan" to kurde tak mi się skojarzyło z jakimś domem, gdzie służące są wykorzystywane seksualnie, no i wiesz... Wszystko podtekst XD
Nieźle się zapowiada. Dobrze, że jest trochę rozdziałów na zapas, bo chyba zwariowalabym bez kolejnego w tym momencie 😉
OdpowiedzUsuńMusisz trochę popracować nad tekstem pod kątem powtórzeń. Było wiele zdań, gdzie leciałaś ze słowami "który". Przykładowo:
OdpowiedzUsuń"Simon podszedł do mnie spokojnie, z ufnością, której nie spotkałam u nikogo innego w całym swoim życiu. Był wyższy ode mnie o głowę, z lekkim zarostem na brodzie, który ginął w rozpuszczonych, kasztanowych włosach. Na jego twarzy zauważyłam kilka małych piegów, które dodawały jego twarzy łagodności."
Musisz dokładnie czytać, co piszesz i próbować zmieniać stylistykę zdań, by unikać takich powtórzeń.
Sam rozdział był dosyć spokojny, akcja na razie za bardzo się nie rozpędza, ale jestem zaciekawiona postacią Simona. ;)
Hej :3
OdpowiedzUsuńNareszcie wzięłam się za Twoje opowiadanie. Jestem zadowolona z ciekawej, oryginalnej i wciągającej fabuły. Opisy przemyśleń wyszly rewelacyjnie. Przyjemnie się czytało, chociaż zauważyłam nieznaczne błędy. Bohaterka bardzo przypadła mi do gustu. Podobnie jak Simon i laska gadająca z duchami. Ten Kier to potwór. Jak można tak traktować innych?
Bardzo fajny rozdział :3