Przez
kilka sekund przyglądaliśmy się sobie, a panujące pomiędzy nami napięcie było
niemal wyczuwalne. Nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku ani wziąć
głębszego wdechu ustami, ponieważ ręka chłopaka brutalnie przylegała do
powierzchni moich ust. Powoli
skierowałam swoją lewą dłoń ku górze i podjęłam nieśmiałą próbę uwolnienia moich
ust z tej silnej pułapki, jednak gdy tylko dotknęłam palców Jeremiasza,
poczułam przepływającą pomiędzy nami energię. Z niesamowitą intensywnością do
mojego umysłu wdarły się emocje i myśli, których do tej pory nie mogłam
usłyszeć, mimo wielu poczynionych przeze mnie prób. Zalała mnie fala kolorowych
emocji i uczuć, których nie spodziewałam się odnaleźć w umyśle przyjaciela. Róż
zauroczenia połyskiwał miejscami intensywną czerwienią miłości, regularnie moją
jaźń zasnuwała lekka mgiełka pomarańczowej niepewności, zakrywana głębokim
uczuciem żółtawo-złotej radości. Najbardziej w tej ferii ciepłych uczuć
zaskoczyła mnie brązowa smuga poczucia bliskości lizana przez zgniłą zieleń chciwości.
Nie wiedziałam, że moja osoba tak mocno działa na chłopaka. Zawsze był wobec
mnie uprzejmy, ale jednocześnie zupełnie obojętny, jakby moja obecność nie była
dla niego niczym nadzwyczajnym. Ale po tym, co ujrzałam w umyśle przyjaciela,
nie byłam już pewna, kim tak naprawdę jestem dla Jeremiasza. Jego uczucia
znacznie wykraczały poza sferę przyjaźni.
Ocknęłam
się, gdy poczułam jak męska ręka uwalnia moje usta, jednocześnie odpychając
moją dłoń. Kontakt pomiędzy mną, a jego umysłem został nagle zerwany. Poczułam
się tak, jakby ktoś bez uprzedzenia przywalił mi w brzuch z całej siły pięścią.
Byłam niemal pewna, że moje ciało zachwiało się, tracąc na chwilę równowagę.
Złapałam się na tym, że boję się skierować wzrok na swojego przyjaciela, nie chcąc
zobaczyć w jego spojrzeniu tego, co ujrzałam w myślach. Nie mogłam jednak
ciągnąć tego w nieskończoność. Moje relacje z Jeremiaszem uległy ostatnio już
wystarczającemu zepsuciu i nie chciałam, aby ta mała „wpadka” całkowicie nas od
siebie oddaliła. Może zachowywałam się egoistycznie, ale potrzebowałam go, aby
zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w Wilii. Dlatego postanowiłam udawać, że
nic się nie wydarzyło, choć nie byłam pewna, czy nie wyczuł tej zmiany, która
zaszła pomiędzy nami.
Bez
dłuższego wahania spojrzałam na przyjaciela i poczułam rozczarowanie. Jeremiasz
nie patrzył na mnie, tylko twardo sondował wzrokiem korytarz, z którego
dochodziły coraz wyraźniejsze odgłosy kroków. Nie musiałam używać daru, by
stwierdzić, że w naszą stronę idzie nie jedna osoba, lecz dwie. Poczułam
rosnącą we mnie panikę. A co jeśli nas zobaczą? Nie wiedziałam, gdzie się
znaleźliśmy, ale na pewno nie było to bezpieczne miejsce.
- Zobaczą nas. – szepnęłam, z
przerażeniem patrząc na Jeremiasza. Jednak chłopak zachowywał kamienną twarz,
otaczając się niesamowitą sferą spokoju i opanowania. Chciałam się czuć w tym
momencie tak samo pewnie jak on. Nie widząc żadnej reakcji na moje słowa,
gwałtownie ruszyłam do przodu, licząc naiwnie, że może uda mi się dostać na
schody, zanim idące w naszą stronę osoby, będą w zasięgu mojego wzroku. Nie
zdążyłam zrobić dwóch kroków przed siebie, gdy Jeremiasz przyciągnął mnie mocno
w swoją stronę, zmuszając do klęknięcia. Ten chwilowy kontakt spowodował, że
poczułam rosnące zniecierpliwienie i wściekłość w emocjach chłopaka.
- Ty naprawdę zwariowałaś! –
syknął w moją stronę, nie tracąc z oczu korytarza.
- Przecież nas tu zauważą –
zwróciłam mu uwagę, próbując wyrwać się z jego uścisku. Na ustach Jeremiasza
zamajaczył lekki uśmiech, przepełniony niezachwianą pewnością siebie, który
sprawił, że poczułam się zdezorientowana. Przestał na chwilę obserwować
przestrzeń przed sobą i spojrzał z politowaniem na mnie, przez co poczułam się
jak kilku latka, która popełniła jakąś gafę.
- Myślałem, że poznałaś już
wszystkie moje sekrety. – te słowa zmroziły mi krew w żyłach. Wiedział, że
grzebałam w jego umyśle! Tylko po czym to poznał? W głowie miałam tak wiele
nowych pytań do niego, ale to nie była pora na takie szczere rozmowy. Jeremiasz
zauważył moje wahanie i wydał z siebie coś, co przypomniało zduszony śmiech.-
Jesteś przesłodka, gdy próbujesz utrzymać pozory. Ale nie mamy czasu na
pogawędki. Nie zauważą nas. Jestem tego pewny. Musisz mi po prostu zaufać.
Chociaż ten jeden raz.
Kiwnęłam
nieśmiało na zgodę. Wtuliłam się w sam kąt pod schodami i zamknęłam oczy,
wiedząc, że właśnie w tej sekundzie osoby, których kroki słyszeliśmy od kilku
minut, wynurzyły się z czeluści ciemnego korytarza. Nie chciałam otwierać oczu,
zupełnie jakby to miało mnie obronić przed ich spojrzeniem. Moja wyobraźnia
narzucała mi coraz to nowe obrazy tortur, których będziemy doświadczać z
Jeremiaszem, gdy zostaniemy zauważeni. Jednak mijały kolejne sekundy i nic się
nie działo. Zebrałam się na odwagę i uchyliłam lekko powieki, a to co
zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie.
Przy
metalowych drzwiach stał Kier i Simon i w milczeniu wpatrywali się w stalową
taflę. Zachowywali się zupełnie tak, jakby na kogoś czekali. Próbowałam się
skupić, aby wypuścić wiązki daru w ich stronę, ale strasznie rozpraszało mnie
to, co znajdowało się kilka centymetrów przed moją twarzą. Była lekko zamglona
tafla czegoś, czego nie potrafiłam nazwać. Wyglądała podobnie, jak jakaś
rozciągliwa błona, zza której dochodziły delikatnie stłumione dźwięki. To było
niezwykłe.
Spojrzałam na
Jeremiasza, który czując na sobie mój wzrok, uśmiechnął się nieznacznie pod
nosem. Zanim zrozumiałam co się dzieje, poczułam, jak dłoń chłopaka oplata moją
i wszystko zrozumiałam w ułamku sekundy. Nie wiem jak on to zrobił, ale
umyślnie wykorzystał mój dar, aby dostarczyć mi odpowiedzi, których tak
rozpaczliwie poszukiwałam. Roztaczająca się przed nami membrana, była częścią
daru chłopaka. Jeremiasz, gdy tylko chciał, mógł w ułamku sekundy stać się
niewidzialny dla wszystkich. To było fascynujące być tak blisko Kiera i Simona,
jednocześnie wiedząc, że oni nie zdawali sobie sprawy z tego, że ktoś ich
obserwuje. Zrozumiałam też, że aura niewidzialności, którą roztaczał wokół nas
Jeremiasz, nie sprawiała, że przestaliśmy być słyszalni i nietykalni. Musiałam
uważać, aby nie wydać z siebie jakiegoś głośnego dźwięku. Moglibyśmy wtedy
zostać zdemaskowani.
Ścisnęłam dłoń
przyjaciela mocniej, w geście zrozumienia i puściłam ją, wyczuwając, że gdzieś
na obrzeżach świadomości chłopaka kłębią się gwałtowne emocje, które próbują
dostać się do mojego umysłu. Na twarzy chłopaka pojawiło się rozczarowanie,
które bardzo szybko przykrył maską obojętności i skupienia. Oboje zaczęliśmy
obserwować, co dalej się wydarzy.
Nie musieliśmy
długo czekać. Po minucie drzwi wydały z siebie pojedynczy, drażniący pisk i
otworzyły się. Naszym oczom ukazała się Anaya z okrutnym wyrazem satysfakcji na
twarzy. I choć jej ręce były niemal sterylnie czyste, przeczuwałam, że były
pokryte grubą warstwą ludzkiej krwi i cierpienia. Wzdrygnęłam się i powstrzymałam przed
wydaniem jęku. Nawet niewidzialna błona nie mogła mnie ochronić przed obrazami
i emocjami, które uczepiły się umysłu dziewczyny jak ostatniej deski ratunku.
Zobaczyłam projekcję ludzkiego cierpienia, a w samym centrum stała ona – z
zimnym uśmieszkiem na twarzy, poruszając palcami u dłoni jak lalkarz podczas
występu z kukiełkami. Wiedziałam, że były to resztki istnienia osób, które
niedawno pożegnały się z tym światem. Były to ofiary sadyzmu Anayi i jej
chorych planów.
- Udało ci się? – usłyszałam
twardo wypowiedziane pytanie Kiera, które przywróciło mój umysł do
rzeczywistości. I chociaż delikatne, zanikające wstęgi ludzkich myśli wciąż
dotykały mojej jaźni, zaczęłam je ignorować, chcąc usłyszeć odpowiedź Anayi.
- Oczywiście. Jak zawsze. –
dziewczyna z satysfakcją wyciągnęła przed siebie małą fiolkę, w której
znajdował się ciemnopurpurowy płyn. Nie chciałam zastanawiać się, czym do końca
była ta maź. Wyczuwałam podświadomie, że aby znalazła się w tym szklanym
naczyniu, wiele istnień musiało cierpieć bolesne katusze.
Kier
zachłannie wziął w dłonie małe naczynie i uśmiechnął się chciwie. Stojący obok
niego Simon bez wyrazu twarzy podszedł do Anayi i stanął u jej boku. Dziewczyna
pogłaskała go delikatnie i z czułością po ramieniu, jakby chciała go uspokoić. Przez
chwilę przez głowę przeszła mi myśl, że taki gest był przepełniony nie tyle co
miłością, lecz chorobliwym poczuciem własności. To co łączyło tych dwoje nie
było zwyczajną więzią krwi. Oznaczało coś więcej, lecz nie potrafiłam określić
co.
- Za dwa dni przyjedzie następna
tura. A potem przystąpimy do działania. – Kier ostrożnie schował fiolkę w
połach swojej marynarki i bez zbędnych pożegnań odwrócił się i znikł w
korytarzu, z którego przyszedł razem z Simonem.
Rodzeństwo
jeszcze przez chwilę patrzyło w milczeniu w ciemność, w której znikł Kier. Gdy
jego kroki stały się cichsze i mniej wyraźne, Simon odwrócił się twarzą do
swojej siostry i zapytał:
- Dlaczego to tak długo trwa?
- Cierpliwości bracie. Niech ten
naiwniak się cieszy, póki jeszcze może. Za tydzień zniknie nam z oczu. I to na
dobre. – odparła Anaya, gładząc dłonią policzek chłopaka. Simon odtrącił jej
dłoń, wywołując na twarzy dziewczyny grymas złości.
- Myślisz, że nikt się nie
domyśli? Nikt nie usłyszy tych krzyków?
- Nie, ponieważ żaden z tych
głupców, tam na górze, nie wie o istnieniu tego pomieszczenia oraz innych
obdarzonych. – Anaya uśmiechnęła się leniwie i ponownie zaczęła dotykać brata z
chorą fascynacją.
- Jesteś tego pewna? A Serafina?
Albo ten dziwak, co wszędzie znika? Przecież oni nie są głupi. – warknął w jej
stronę Simon. Anaya przerwała pieszczoty i zmarszczyła brwi, wpatrując się w
twarz brata.
- Przestań się tym martwić.
Przecież wyczujesz ich zapach, choćby na kilometr. – mówiąc to, stuknęła
trzykrotnie opuszkiem palca wskazującego nos brata. – Nie zauważyłeś niczego
podejrzanego, gdy byłeś na nocnym obchodzie?
- Nie. – odparł krótko Simon, a
ja wiedziałam, że w tym momencie okłamał siostrę. Ja nie zapomniałam spotkania
z bestią, która dobrodusznie nie zrobiła mi żadnej krzywdy, podczas mojej
nocnej przechadzki. I teraz wiedziałam czym, a raczej kim tak naprawdę było to
zwierzę.
- Więc nie masz, o co się
martwić. – Anaya uśmiechnęła się ze słodkością, której nie oczekiwałam u niej.
Simon parsknął śmiechem, jakby uważał jej odpowiedź za coś zabawnego. Rozejrzał
się po korytarzu, a jego wzrok zatrzymał się nagle na wnęce, w której ukrywałam
się razem z Jeremiaszem. Wstrzymałam oddech.
- Wolę mieć oczy dookoła głowy,
aby ktoś nie zaczął czasem wtykać nos w nie swoje sprawy.
Wiedziałam,
że to ostrzeżenie, choć nie mogłam uwierzyć w to, że Simon odkrył naszą
obecność. Siedzący obok mnie Jeremiasz napiął wszystkie swoje mięśnie, gotowy
do obrony w razie nagłego ataku. Jednak żaden atak nie nastąpił. Simon parsknął
pod nosem, co zabrzmiało zupełnie jak szyderczy śmiech, lecz w nieco cichszym
wykonaniu niż zazwyczaj było mi dane usłyszeć. Anaya zerknęła w miejsce, w
które tak natrętnie wpatrywał się jej brat, ale nie zauważyła nic
niepokojącego. Widziałam jej wzruszenie ramion. Klepnęła brata po ramieniu i
szepnęła mu coś cicho do ucha. Simon przestał patrzeć na nas, za to obrzucił
siostrę wściekłym spojrzeniem. Cokolwiek Anaya powiedziała, nie spodobało mu się
to.
- Idziemy. – powiedziała
dziewczyna i oboje spokojnym krokiem minęli nas, zaczynając powolną, ale
równomierną wspinaczkę po schodach.
Kiedy ich
głosy i kroki umilkły, odetchnęłam z ulgą. Jeremiasz wykonał nieznaczny gest
dłonią i otaczająca nas błona rozpłynęła się w powietrzu. Wyczołgaliśmy się
spod schodów i zaczęliśmy rozciągać, zmuszając nasze mięśnie do współpracy.
Spojrzałam podczas tych niecodziennych ćwiczeń na metalowe drzwi i zadrżałam,
wiedząc, że Jeremiasz zamierza tam wejść. Wiedziałam, co tam zobaczę i
wolałabym, aby pozostało to moimi wyobrażeniami, a nie stało się smutną
rzeczywistością.
"Złapałam się na tym, że boję się skierować wzrok na swojego przyjaciela, nie chcąc zobaczyć w jego spojrzeniu tego, co ujrzałam w myślach" - bardzo podobało mi się to zdanie <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że między Serafiną i Jeremiaszem urodzi się jakieś uczucie. Lubię ich oboje i sadzę, że chyba by do siebie pasowali.
Wygląda na to, że udział Simona i Anyi w opowiadaniu będzie o wiele większy niż sądziłam. Najwyraźniej ściśle współpracują z Kierem, a ponad to - planują go jakoś oszukać. Zapowiada się naprawdę ciekawy wątek. Z niecierpliwością czekam na rozwinięcie ;)
Pozdrawiam serdecznie!
I informuję, że u mnie również pojawił się nowy rozdział ;)