14 marca 2018

Labirynt myśli #15


- Proszę cię. Dajmy sobie z tym spokój. Odejdźmy stąd.

            Moje słowa zginęły w otaczającej nas ciszy. Jeremiasz patrzył się na mnie z niedowierzaniem, przez co czułam się jak ostatni tchórz. Wiedziałam, co znajduje się za tymi drzwiami i nie miałam ochoty wchodzić do tego piekła. Fakt, bałam się, ale nie tego, co tam zobaczę i co się stanie z nami, gdy ktoś nas nakryje. Bałam się, że nie dam rady udźwignąć tego ogromu emocji, który pozostał po cierpiących. Wiedziałam także, ze chłopak nie zrezygnuje tak łatwo i żadne moje słowa nie wpłyną na zmianę jego decyzji.

- Ty chyba kompletnie już zwariowałaś. – powiedział cicho Jeremiasz, kierując swój wzrok gdzieś w bok. Zacisnął bezwiednie dłonie w pięści i obrócił się do mnie tyłem. – Widzisz, że coś się tu dzieje złego i nie chcesz zareagować? Co się z tobą dzieje ostatnio?

- Jeremiasz posłuchaj… - zaczęłam nieśmiało, ale tak naprawdę nie wiedziałam, co takiego mogłabym powiedzieć. 

- Nie to ty posłuchaj Serafino – przerwał mi, odwracając się zwinnie twarzą do mnie. – Nie mam pojęcia, co się z tobą ostatnio dzieje. Stałaś się dziwna, odkąd pojawiła się tutaj ta dwójka pomyleńców. Unikasz wszystkich, błąkasz się po nocy po korytarzach i milczysz. A ta cisza doprowadza mnie do szaleństwa. Myślisz, że nie doszło do mnie, że coś wydarzyło się pomiędzy tobą, a Anayą podczas przesłuchania? Elena była zmartwiona… co ja mówię! Ona o mało nie zemdlała z nerwów, gdy znaleźli cię nie do końca świadomą, krzyczącą na korytarzu. Nie reagowałaś na ich obecność. Wykrzykiwałaś jakieś niedorzeczności, jakby opętał cię jakiś demon. A po chwili znów byłaś sobą. Nikomu nie powiedziałaś, co się wydarzyło podczas przesłuchania.

            Jeremiasz odsunął się ode mnie i machinalnie pociągnął dłonią po swoich gęstych włosach. Był zdezorientowany i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Wziął głęboki wdech i mówił dalej:

-  Z resztą od tej pory wszyscy zaczęli się zachowywać dziwnie. Elena przesiaduje godzinami w swoim pokoju i płacze. Kier wszystkich zbywa i ciągle gdzieś ginie. Pojawiło się kilku nowych odmieńców, ale żadnego nie przydzielono na nasze piętro. A ta dwójka krząta się po korytarzach i znęca nad innymi.

Chłopak podszedł i nieśmiało dotknął mojego ramienia, sprawiając, że przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Spojrzał mi głęboko w oczy, przez co poczułam się niezręcznie, ale milczałam, czując, ze chce mi powiedzieć coś ważnego. - Ja chcę tylko zrozumieć, co tu się naprawdę dzieje, nim będzie za późno na jakiekolwiek działanie. I jeśli za tymi drzwiami uzyskam odpowiedź na część pytań, które mnie gnębią przez ostatnie dni, wejdę tam nawet bez twojej pomocy. Choć przyznaję, że odrobina wsparcia z twojej strony, bardzo by mi się przydała.

Dotknął nieśmiało dłonią mojego policzka, delikatnie masując opuszkami palców moją skórę. Byłam taka zapatrzona w siebie, że nie zauważyłam, co dzieje się wokół mnie. Beształam się w głębi, że nie wspierałam Eleny ani też nie stanęłam w obronie innego obdarowanego. A najbardziej byłam zła o to, że nie wyczułam jakie są prawdziwe uczucia Jeremiasza względem mnie i dopiero przypadkowe wtargnięcie do jego umysłu, musiało mi uświadomić, że jest ktoś na tym świecie, komu zależy choć trochę na mnie.

- Dobrze. Pomogę ci. – wyszeptałam, zawiedziona, gdy wycofał swoją dłoń i schował w kieszeni spodni. Chłopak uśmiechnął się szczerze, a mnie zrobiło się cieplej na ten widok.

- No to jak dostaniemy się do środka? – zapytałam, odwracając się w stronę metalowych drzwi, które chroniły wejście do tajemniczego pomieszczenia. Podeszłam bliżej i dotknęłam zimnej powierzchni, krzywiąc się, gdy słabe wiązki uczuć przedostały się do mojego umysłu.

- Mam jeden pomysł. Możemy przeniknąć przez nie. – odparł chłopak, a ja zerknęłam z ukosa na niego z niepewnością. Nie wiedziałam, co chce zrobić, ale wyczuwałam, że łączyło się to z jego umiejętnościami, których do tej pory nie poznałam.

- Jak to zrobisz?

            Jeremiasz dotknął obiema dłońmi metalowych płyt i stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Jego głowa zaczęła stopniowo znikać, zupełnie jakby ktoś wymazywał ją powoli gumką. Chwilę później zniknął cały, a ja poczułam, że zostałam sama na korytarzu. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Podskoczyłam, słysząc dochodzące z drugiej strony drzwi delikatne pukanie. Po sekundzie ustało, a przede mną zaczęła się materializować postać chłopaka, który miał nieco zawadiacki wyraz twarzy. Nie chciałam dać mu satysfakcji, tym że mnie zaskoczył, dlatego zapytałam:

- Czego nie otworzyłeś drzwi od wewnątrz?

- Nie da rady. Jest tam, tylko klamka. Żadnych zamków, czysta płyta. – wzruszył ramionami na znak rezygnacji.- Chyba tam się nie dostaniemy.

            Uśmiechnęłam się pod nosem, wyczuwając możliwość rewanżu za to zaskoczenie, jakiego mi dostarczył, gdy tak nagle rozpłynął się w powietrzu. Zamknęłam oczy i udałam się na krótką wycieczkę po umysłach domowników. Szybko dotarłam do myśli Kiera i bez trudu odnalazłam w nich informacje, które mnie interesowały. Na resztę jego świadomości nie zwróciłam uwagi. Przyjdzie jeszcze czas na dokładniejsze przeszukania. Otworzyłam oczy i wróciłam do Jeremiasza, który wyglądał zupełnie jak w momencie, gdy zamykałam powieki. Dla niego minęła sekunda, może dwie, dla mnie to była daleka wycieczka. Ale byłam z siebie zadowolona, ponieważ nie wiedziałam, że jestem zdolna do tak dalekich wycieczek po umysłach, bez potrzeby bliższej interakcji z osobą, której myśli pragnę poznać.

            Bez słowa zbliżyłam się do prawego skrzydła drzwi, zapukałam trzykrotnie w równych odstępach w znajdującą się obok nich ścianę i moim oczom ukazał się mały panel sterujący z numeryczną tablicą.

- Co jest? – usłyszałam za swoimi plecami zaskoczonego Jeremiasza, który momentalnie znalazł się tuż za mną. – Jak to zrobiłaś?!

- Nie tylko ty masz swoje tajemnice. – odparłam, tłumiąc w sobie chęć wybuchnięcia radosnym śmiechem. Skupiłam swój wzrok na panelu i powoli zaczęłam wprowadzać ośmiocyfrowy kod, otwierający drzwi. Osiem, cztery, jeden, zero, zero, pięć, jeden, trzy. Zabawne. Kod zaczynał się datą urodzin Kiera, a dwie ostatnie cyfry oznaczały wiek, w którym odkrył w sobie dar. To było takie oczywiste i łatwe do odgadnięcia i pewnie wpadlibyśmy na to sami, gdybyśmy znali te dane.

            Usłyszeliśmy cichy trzask i drzwi ustąpiły pod naporem dłoni Jeremiasza, który wyglądał na zadowolonego z faktu dostania się do tajemniczego pomieszczenia. Pociągnął klamkę i już miał ruszyć wgłęb, ale złapałam go za koszulkę i gwałtownie pociągnęłam do tyłu.

- Jeszcze nie skończyłam.  – wyszeptałam, a on pytająco spojrzał na mnie. – Trzeba wyłączyć monitoring. Chłopak kiwnął głową, chociaż nie wiedział jak tego dokonać.

            Spojrzałam ponownie na panel i wpisałam szybkim ruchem kod dezaktywujący kamery, czujniki ruchu i podsłuch. To pomieszczenie musiało być mega ważne dla Kiera, skoro zabezpieczył je w taki sposób. Cichy, pojedynczy pisk dał nam znać, ze kod wpisano pomyślnie. Westchnęłam z ulgą.

- Teraz możemy iść. Ale Jeremiaszu…

- Co takiego? – zerknął na mnie, a w jego oczach pojawiło się niepokojące dla mnie uczucie.

- To nie będzie miły widok.

            Chłopak kiwnął głową na znak zrozumienia, złapał za moją dłoń i razem weszliśmy do pomieszczenia, które okazało się szeregiem małych pokoików, stanowiących rozbudowane laboratorium. Drzwi za nami zamknęły się z cichym stuknięciem, a zamki automatycznie zatrzasnęły się. Byliśmy w pułapce, a co było straszniejsze fala cudzych emocji i wspomnień zaatakowała mój umysł, sprawiając, że upadłam bezwładnie na kolana, mocno je sobie obijając.

- Co jest? – zapytał, zaskoczony chłopak, mocno przytrzymując moją dłoń w swojej, nie pozwalając na to, abym uderzyła głową o kamienną posadzkę.

- Daj… mi… chwilkę… - wysapałam, czując jak po moich policzkach płyną łzy. Bolało jak diabli. Całe moje ciało płonęło, pokryte ranami zmarłych w tym miejscu ofiar. Wszystko to było tylko iluzją, wspomnieniem, którego nie mógł odczuć i dostrzec nikt poza mną. Zebrałam się w sobie i tworzyłam mur, odgradzając się od tego wszystkiego. Warstwa po warstwie nabierałam sił, odzyskując władzę w nogach. Wstałam chwiejnie, podtrzymywana przez przyjaciela, który nie wiedział, co ma ze mną zrobić.

- Co to było? – głos chłopaka boleśnie zaatakował moje przewrażliwione receptory słuchu. Skrzywiłam się i odpowiedziałam, powoli składając sylaby:

- Za du-żo tu e-mo-cji.

- Możemy wyjść.

- Nie. Zaraz się z tym uporam. – odparłam i rzeczywiście po chwili odzyskałam siebie. Emocje i wspomnienia były mocno wytłumione i nie docierały do mnie z tak wielką mocą, jak po przekroczeniu progu. Odetchnęłam z ulgą i puściłam dłoń Jeremiasza, który patrzył na mnie niepewnie. – Możemy iść dalej. Już powinno być w porządku.

            Chłopak nie odpowiedział nic, a ja podskórnie wyczuwałam, ze nie jest przekonany o tym. Ale zaczęliśmy iść przez korytarz, zaglądając po kolei ostrożnie do każdego z pomieszczeń. Puste łóżka, sterylnie wyczyszczony sprzęt i puste, szklane butelki. W dalszych pokojach znajdowała się jakaś aparatura, której działanie było dla nas nieznane.

Gdy dotarliśmy do końca korytarza, który rozwidlał się na dwie strony, pozostawiliśmy za sobą ponad dwadzieścia pokoi w nienaruszonym stanie. Popatrzyłam najpierw w lewo, a następnie w prawo. Było ciemno, a gdy tylko poruszyliśmy się, cały korytarz oświetlił rząd rażących, mlecznobiałych jarzeniówek. Zaskoczona mocnym światłem, zmrużyłam oczy.

- Musimy się rozdzielić. – usłyszałam Jeremiasza i nie byłam zachwycona tymi słowami. – Nie wiadomo czy za chwilę, ktoś się tu nie pojawi. Lepiej jak każdy pójdzie w swoją stronę i zobaczy, co tam się znajduje.

W moim przypadku była to strona prawa. Osunęłam się od przyjaciela i zaczęłam niepewnie kierować w stronę wielkich drzwi, oznaczonych napisem „BL. OP. A2”. Gdy tylko dotknęłam ich powierzchni, natychmiastowo musiałam utworzyć kolejne bariery w swoim umyśle. Atak ciemno barwnych wiązek negatywnych emocji zaczął mnie męczyć. Ale wiedziałam, że przekraczając próg tych drzwi, będzie ich coraz więcej. Wzięłam się w garść i otworzyłam je. Widok, który za nimi ujrzałam, zmroził mi krew w żyłach. Zaczęłam intensywną walkę z ludzkimi emocjami i własnym ciałem, które chciało właśnie zacząć wymiotować.

1 komentarz:

  1. Coś mi się wydaje, że przez tą swoją wścibskość Jeremiasz i Serafina wpadną kiedyś w kłopoty. A z drugiej strony ciekawa jestem, co zdołają odkryć i czy dowiemy się dzięki temu coś więcej o planach Kiera. Swoją drogą byłam zaskoczona, że Serafina może tak bezkarnie grzebać mu w głowie. Skoro zdołała dowiedzieć się jakie jest hasło do wejścia, to może będzie w stanie wydobyć też informacje o tym tajemniczym piętrze?
    Czekam na następny i pozdrawiam serdecznie ;)

    zwycieze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń